piątek, 25 kwietnia 2014

Charper eleven.

- Bartra! Znów pieprzysz się z byle jakim plastikiem? - Drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś ściągnął z nas kołdrę.W jednej chwili cieszyłam się,że David ma szybki refleks i czym prędzej spowrotem nakrył nas kołdrę, szczególnie mnie.Oboje nie chcieliśmy,żeby ktoś dowiedział się o.. Nas? Pewnie wszyscy skakali by wokół z prenesjami dlaczego się ukrywamy i jeszcze kurwa czego! Tego właście chcieliśmy uniknąć najbardziej. Tak, zdecydowanie! To była chwila słabości,którą wykorzystaliśmy w sposób,który łączy się z konsekwencjami. - Przyznaj się,która dzisiaj? - Zaśmiał się krótko i wtedy rozpoznałam głos młodego dos Santosa! Największego plotkarza w klubie! - To ta cyctata blondi z La Rozas? - Podsumował krótko, ponownie łapiąc za kant kołdry. - No nie pokażesz przyjacielowi?
- Nie i spierdalaj! - Warknął David przejeżdżając dłonią po moim nagim biodrze.
- Stary, nie bądź taki. - Poczułam jak Ivo siada obok mnie na łóżku. Momentalnie mocniej zacisnęłam piąstki trzymając pościel tak, aby nie dał rady jej zdjąć ze mnie! Zabije Go, nie Ich obu! W jednej chwili ogarnęła mnie taka wściekłość,że byłam wstanie rozszarpać go i rzucić na pożarcie psu. I znów David wykonał ruch dłonią po moim ciele, zmroziło mnie.
- Będę! - syknął Bartra - Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli zejdziesz do kuchni i zrobisz kawę! Teraz! - zacisnął zęby ze złości. Usłyszałam łańcuszek przekleństw w stronę młodego napastnika. Gdy Ivo wyszedł odsłoniłam głowę, spoglądając na Davida,który wyskoczył z łóżka. Zebrał z podłogi bokserki, wciągnął je na siebie przy okazji zamykając sypialnię na klucz.Upewniając się czy zamknął je, pomknął z powrotem do mnie z koszulą w dłoniach. Ubrał mi ją i przyciągnął do siebie składając na ustach delikatny pocałunek. - Przepraszam za niego. - mruknął przyciskając wargi do moich ust. Otoczył mnie silnymi ramionami. - Gdybym nie miał treningu i nie było by tutaj Ivo, przesiedziałbym tu z Tobą wieczność - Zbliżył się na tyle,bym poczuła zapach Jego perfum. Dłonie wplótł w moje chłodne palce.
- Ale niestety jest - spojrzałam na niego - Więc należało by grzecznie wstać, założyć coś na siebie i zająć czymś tego głupka,żebym mogła wrócić do domu. - przywarłam do niego mocniej ocierając nosem o Jego zarośnięty policzek.
- Nie wiem po co dałem mu klucze - podsumował muskając ustami moją szyję.Zamknęłam oczy, uśmiechając się delikatnie. W jednej chwili usłyszeliśmy huk rozbijającego się szła. Wypuściłam z płuc powietrze, siłą odrywając od siebie Davida.
- Idź do tej cholernej kuchni - odwróciłam się od niego szukając wzrokiem swojej garderoby - Zaraz Ci ją rozniesie i nic po niej nie będziesz miał.
- Przysięgam,że kiedyś Go zabiję - wkurzył się wstając. Wciągnął na siebie szare firmowe dresy. Również wstałam zbierając z podłogi swoje ubrania. Miałam na sobie tylko davidową koszulę,która sięgała mi do połowy ud. Poczułam jak silne dłonie oplątują mnie wokół talii i ciągnął w tył. Oparłam się plecami o tors Bartry, pocałował mnie w policzek - Zostaniesz dopóki nie wrócę z treningu? - patrzył na mnie z ukosa, uśmiechając się uroczo.
- Nie, Bartra! Ty zadylasz na trening, ja do domu. - powiedziałam - Mam kilka spraw,które muszę załatwić.
- A spotkamy się wieczorem?
- A przyjedziesz do mnie? - spojrzałam na niego
- Przyjadę. - skradł mi całusa i zniknął za drzwiami.

Ten dzień zdecydowanie należał do najgorszych.Gdy tylko wymknęłam się od Davida, tuż po Jego domem natknęłam się na samochód wujka Thiago,który podrzucił mnie pod posiadłość rodziców. Podziękowałam buziakiem za podwózkę i wysiadłam z samochodu. W biegu zrobiłam poranną toaletkę,wypiłam kawę i z jabłkiem w ręce wyszłam z domu. Torbę,którą miałam zabrać z sobą do swojego mieszkania leżała spokojnie na tylnim siedzeniu audi a8. Wsiadłam za kierownicą i wyjechałam na ulicę kierując się na uniwersytet. Pierwszą rzeczą,którą miałam załatwić to złożyć podpisaną kopię papierów na dziekanowskim biurku, drugą zaś zawieźć do klubu. Tak, też zrobiłam.Po całej bieganinie z papierami udałam się do mieszkania,gdzie zajęłam się sprzątaniem po ostatniej wizycie chłopaków. Opadłam zmęczona na kanapę,jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak wściekła na chłopaków za bałagan,który mi zostawili. Usłyszałam otwierające się drzwi frontowe i po chwili w korytarzu pojawił się zdyszany David. Rzucił torbę treningową w kąt, zdjął buty i wpadł do salonu. Przeskoczył przez oparcie kanapy, pocałował mnie w skroń siadając obok. Odłożył na stolik laptopa, z jeansów wyjął portfel i kluczyki samochodowe rzucił je obok włączającego się urządzenia. Schował głowę w zgłębieniu mojej szyi, co chwilę muskając szyję. Nie przejęłam się nim biorąc na kolana bartrowego laptopa. Włączyłam przeglądarkę internetową i odwiedziłam wszystkie ulubione strony. Zniesmaczonym otoczył mnie ramieniem spoglądając w ekran. Odwróciłam się w Jego stronę wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu.
-Jak trening?
-Męczący - odpowiedział zabierając mi laptopa, odłożył go na stolik - Co robiłaś kiedy mnie nie było? - spytał muskając ustami mój policzek.
-Złożyłam papiery o staż w klubie - wzruszyłam ramionami - Zrobiłam Paellę, zapewne jesteś głodny - momentalnie oderwał się ode mnie.
-Na prawdę? - patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Nie kłamię, przecież.
-Dzięki Jezu, że zesłałeś ją na moją drogę. - powiedział całując mnie przelotnie znikając za kuchennymi drzwiami.Słyszałam jak wyjmuje ją z piekarnika i nakłada na talerz zachwalając mój kulinarny talent. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyłączyłam przeglądarkę, po chwili pojawił się pulpit komputera. Zauważyłam folder 'Ibiza' i otworzyłam go. Momentalnie na ekranie wyświetliło się multum zdjęć z wakacji. Zaczęłam je przeglądać. Na każdym z nich był z przyjaciółmi, wygłupiając się.Na kolejnych byli już wszyscy chłopcy z swoimi partnerkami. Uśmiech nie schodził mi z twarzy dopóki nie pojawiło się zdjęcie Davida z siostrą Bryana w dwuznacznej sytuacji. Wpatrywałam się w nie,gdy w kuchni buszował Bartra sprzątając po sobie. - Pychota! - powiedział wychodząc z pomieszczenia. Przysiadł się do mnie tak, abym opierałą się o Jego tors. Pocałował mnie w policzek i spojrzał w ekran. W jednej chwili czułam jak wyraz Jego twarzy się zmienia, a oczy poczerniały. - Nie powinnaś oglądać tych zdjęć! - Warknął zabierając z moich kolan laptopa. Wyłączył slajdy z pamiątkowymi zdjęciami. - Widocznie nie nauczyli Cię nie wtyrać nosa w nie swoje sprawy Alcantara! - syknął wściekły.
-To tylko zdjęcia.
-Moje, prywatne zdjęcia - fuknął próbując opanować złość - Po prostu.. - zamilkł wstając.
-Będziesz zły o jakieś głupie fotki? - również wstała, odwrócił się w moją stronę wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-Tak! - ryknął, stanął tak,że stykaliśmy się nosami.
-Część z nich ma Luka, więc w czym problem? - próbowałam się opanować, ale nie zbyt mi to wychodziło.
-Ale nie ma tych, na których jestem z Pat! - spojrzał mi w oczy, przez chwilę milczał - Nie chciałem,żebyś je widziała!
-Tych na których pieprzysz Pat? Tak? - wybuchłam - Nie martw się, gówno mnie to obchodzi,że dymasz tą blond lale! W końcu jesteście parą!
-Daj spokój z nią, dobrze? - ścisnął dłonie - Chciałam zapomnieć o niej choć na moment i dać ponieść się chwili.
-Czyli ta noc.. - czułam jak oczy zaczynają mi się szklić od łez.
-Nie - złapał mnie za dłonie - Nie, ta noc..
-To jedna wielka ściema Bartra! - dokończyłam za niego - Już teraz rozumiem Patricie - wyjąkałam zabierając z stołu jego kluczyki i portfel - Z Tobą nie da się wytrzymać. Jesteś pieprzonym zadufanym w sobie egoistą, David! - złapałam jego dłoń wpychając mu w nią jego własność - Jeśli się nie zmienisz, zostaniesz sam!
-Leti, posłuchaj. - zaczął
-Nie, David. - przerwałam mu czując łzy na policzkach - Najlepiej jeśli wyjdziesz.


Wracam po dwu i pół miesięcznej przerwie. Bardzo długo zajęło mi pisanie tego
rozdziału,ale dziś zakończyłam go. W sumie przyspieszam całą akcję opowiadania.
Zostawiam i do zoba! 

Gracies per tot Tito.


niedziela, 16 lutego 2014

Charper ten.

Zatrzymaliśmy się na podjeździe przed domem rodziców Bartry. Drzwi frontowe otwarły się nagle i rozpoznałam matkę Marca, Marię. David wyszedł z samochodu i obszedł dookoła. Przywitał się z babką, wymienili parę zdań, a gdy tylko wypuściła go z objęć spojrzała na mnie i jej twarz rozjaśniła się w szerszym uśmiechu. Napastnik wyjął z fotelika śpiącą siostrę i zniknął za drzwiami. Jak przystało wyszłam z samochodu zostając z jego babcią na osobności.
-Wiele o Tobie słyszałam - podeszła bliżej i serdecznie mnie uściskała - Tak się cieszę,że Cię w końcu poznałam.
-Pomyliłam mnie pani z Patricią - mruknęłam, a babka uniosła brwi - Dziewczyna Davida - wyjaśniłam
-Patricia? To jędza. Pyskata smarkula - powiedziała ochrypnie - Mojemuy wnukowi buźka się nie zamyka. - podniosła do góry rękę i dotknęła mojego policzka. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się niepewnie - Ciągle o Tobie opowiada, Leti. - pokręciła głową tak,że kosmyki siwych włosów opadły na jej pomarszczoną twarz. Milczałam przez chwilę przetwarzając w głowie słowa Marii. Gdy chciałam zapytać o coś, w drzwiach pojawił się wspomniany chłopak wraz z swoim dziadkiem i młodszym bratem. Santiago pomachał mi i zniknął za drzwiami. Nie spostrzegłam nawet,kiedy obok mnie stanął Bartra z uśmiechem na twarzy patrzył na nas obie.
-Młoda śpi u siebie - zaczął - Nie macie czekać na rodziców, bo i tak wrócą późno.
-Nocujesz w domu?
-Nie babciu. - podszedł do niej całując w czoło - Dzisiaj zostaję u siebie.
-Obiecaj mi jedno - wymierzyła w niego palcem i spojrzała na mnie - Przywieziesz tutaj tą piękną damę w niedzielę po Twoim meczu!
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiał się otwierając drzwi po stronie pasażera. Maria przytuliła mnie jeszcze raz do siebie i oddaliła się do męża. David szybko zajął miejsce za kierownicą i w końcu wyjechaliśmy na ulice Barcelony. Oboje siedzieliśmy cicho, co jakiś czas spoglądając na siebie. Jechaliśmy z dobrą godzinę i właśnie zaczęliśmy się zbliżać do strzeżonego osiedla niedaleko plaży. Znałam to miejsce. Tutaj znajdował się dom wujka Thiago zanim wyjechał do Niemiec.Tuż na przeciw był dom starego Bartry i dos Santosa. David zatrzymał samochód i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Nie minęła chwila,a wchodziliśmy do środka. Pęk kluczy,które trzymał w dłoni położył na szafkę.
-Rozgość się, a ja zaraz wracam - powiedział znikając za rogiem. Zdjęłam kurtkę i weszłam w głąb domu.Właśnie zdałam sobie sprawę,że ostatni raz byłam tutaj przed wypadkiem z rodzicami. Chodziłam rozglądając się na wszystkie strony. Niby kilka lat, a wszystko się tak bardzo zmieniło. Wujek wraca do Barcelony, starzy Davida kupili dom niedaleko rodziców, tata z mamą cieszą się moim powrotem. A David dostaje starą posiadłość od Marca i Dori. Nim się obejrzałam wchodziłam po schodach na górę. Zatrzymałam się na korytarzu i zobaczyłam uchylone drzwi. Podeszłam bliżej i je otwarłam. Wszystko razem idealnie ze sobą współgrało. Czerwono-szare ściany, jasne panele, a na nich puchaty biały dywan. Wielkie lustro za,którym znajdowała się garderoba. Podeszłam do okna odsłaniając firanki. Otworzyłam drzwi balkonowe, poczułam delikatny wietrzyk,który pieścił moją twarz. Chciałam wyjść na zewnątrz gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam najpierw na dłoń,która mnie trzymała, a dopiero później na Davida. Widziałam w Jego oczach smutek, dotknęłam Jego policzka by po chwili poczuć falę ciepła rozchodzącego się po całym ciele. Zbliżył się do mnie. Patrzyłam w Jego szare oczy. Uświadamiając sobie,że od dłuższego czasu,gdy tylko jest w pobliżu nie potrafię zapanować na emocjami. Irytowało mnie to w największym stopniu.
-Tęskniłem za Tobą - przyłożył do mojego policzka dłoń i nagle poczułam,że serce bije mi jak szalone.
-David..
-Ona wyjechała, nie ma jej. - jęknął - jesteśmy tylko my - ugiął kolana tak,aby być na równi ze mną. Złapał mnie za drugą dłoń.
-Nie - powiedziałam pewnie, jednak w środku cała drżałam od Jego dotyku. - Nawet jeśli jej nie ma to nic nie da. Jesteście szczęśliwą parą i niech tak zostanie.
-Szczęśliwą parą? - uniósł brwi, oczy mu dziwnie pociemniały - Uważasz,że jestem szczęśliwy gdy Ona cały czas znika w chuj wi gdzie nawet mi nie mówiąc. - w jednym momencie puścił mnie i podszedł do okna. - Ostatnio jak zacząłem się wypytywać o nią Starego Rodrigueza zrównał mnie z ziemią.
-A Pat? - oparłam się o parapet - Wyjaśnia Ci to jakoś po powrotach?
-A jak myślisz? - pierwszy raz od kilku minut spojrzał na mnie - Tydzień temu wyjechała, dowiedziałem się od Bryana.
-To dlaczego z nią jesteś?
-Sam nie wiem, znamy się praktycznie od dziecka, od pół roku jesteśmy parą - zatarł dłonie - Może i jestem z nią, ale pragnę inną. - mruknął pod nosem.
-Bartra cholera. - sapnęłam - Ja już za Tobą nie nadążam. - podniosłam ręce do góry - Sam nie wiesz czego chcesz.
-Wiem czego chcę i to dostanę.
-Stary wredny Bartra wraca - sfiksowałam śmiejąc się. Stanął przede mną i podniósł moją głowę do góry patrząc mi prosto w oczy, przybliżył się do mnie i lekko musnął moje usta. 


Mała lampka oświetlała, wielką sypialnię.Jego spokojny i głęboki oddech sygnalizował,że śpi. Musnęłam delikatnie Jego usta i wstałam z łóżka naciągając na siebie davidową koszulę. Usiadłam na parapecie, przyległam do ściany obcinając wzrokiem każdy centymetr Jego ciała.
-Nie patrz na mnie - mruknął pod nosem. Zaśmiałam się, zupełnie mnie zaskoczył. Podniósł się i podszedł do mnie. Skradł mi pocałunek, cofając się do łóżka. Usiadł wygodnie i patrzył na mnie, jakby była jedyną kobietą na tej planecie. Niewidzialnymi dłońmi dotykał mojego ciała, wznosił mnie ponad wyżyny.
-Chodź do mnie - szepnął w końcu, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Pokręciłam jedynie głową.
-Przyjdź po mnie - powiedziałam schrypniętym głosem. Zrozumiał, wykonał polecenie. Podszedł podnosząc mnie na rękach zaniósł do łóżka. Noc wciągnęła nas w swoją ciemność, oddając się namiętności. Uwielbiałam Jego lekki dwudniowy zarost, pełne usta i roziskrzone na mój widok szare tęczówki. Ubóstwiam sposób w jaki Jego dłonie przemieszczają się po moim brzuchu, biodrze, a język nakreślał skomplikowaną trasę począwszy od mojej szyi,aż po obojczyki. Wodził dłońmi po moim ciele, tworząc wzory,których nikt inny nie potrafiłby powtórzyć.Jedyne w swoim rodzaju ruchy i muśnięcia.Zostawił na mojej skorze niezatarty ślad swojego istnienia.Dotknęłam opuszkami palców Jego policzka, delikatnie musnęłam Jego wargi wtulając się w Jego muskularne ramiona.


Obudził mnie dzwonek do drzwi, przewróciłam się na drugi bok. Leżałam twarzą w twarz z młodym Hiszpanem. Uśmiechnęłam się przypominając sobie wczorajszy wieczór. Uniosła dłoń i najdelikatniej jak potrafiłam pogłaskałam go po policzku, nachyliłam się nad nim i pocałowałam lekko w usta. Kolejny dźwięk dzwonka. Spojrzałam na śpiącego Davida, twarz miał wykrzywioną w półuśmiechu. Oparłam głowę na dłoni przyglądając się mu. Po raz kolejny dźwięk dzwonka. Podrapałam go po szyi, czym odpowiedział cichym mruczeniem. Odwrócił się na brzuch, głowę odwracając w moją stronę, Otworzył jedno oko, uśmiechnął się.
-Dzień Dobry - powiedziałam, gładząc dłonią jego plecy.
-Bardzo dobry - odpowiedział zamykając oczy.
-Ktoś się tutaj dobija. - stwierdziłam wskazując palcem na korytarz,z którego było słychać dzwonek.
-Nie! - szepnął, nakrywając się kołdrą. Zaśmiałam się cicho, wkradając się pod kołdrę.
-Co nie? - spytałam unosząc brwi.
-Zaraz tu wpadną - Bartra nakrył nas kołdrą po czubki włosów. Wokół mnie zapanowała ciemność wypełniona zapachem Jego ciała. - Akurat dzisiaj - syknął
-Przesadzasz.
-Uwierz mi,że nie! - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego usta przyległy do mojej szyi, a moje dłonie powędrowały na Jego tors. Chwilę później gładziłam dłonią Jego kark. Przyległam do davidowego ciała, przejechałam językiem wzdłuż jego ust. Uśmiechnęłam się na samą myśl o mięciutkich ustach Hiszpana. Założył mi kosmyk włosów za ucho i wpił się zachłannie w moje usta.Jego dłoń powędrowała pod moją koszulkę, gładząc delikatnie mój brzuch. Pieszcząc swoim językiem moje podniebienie, spomiędzy moich ust wydobył się gardłowy śmiech. Po chwili odsunęła sie od chłopaka na bezpieczną odległość.
-A co jeśli tu wpadną? - spytałam uśmiechając się figlarnie, co skłoniło Bartrę do zignorowania mojej uwagi i powrócenia do przerwanej czynności.
-Bartra! Znów pieprzysz się z byle jakim plastykiem? - drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś pociągnął za kołdrę.



Czyżby wracała barcelońska tiki-taka? Fotel lidera jest nasz! 
Finał w Copa, wysoka wygrana z Rayo, wtorek Liga Mistrzów z City.
Rozdział z opóźnieniem, możecie podziękować mojemu laptopowi za usunięcie
pliku z rozdziałami na nowy blog z którym miałam ruszyć już w ten weekend.
Co do tego opo, jeszcze 3-4 rozdziały + epilog i koniec. Piona, miłego czytania. 


#Neymar #Dani 
 

sobota, 25 stycznia 2014

Charper nine.

 - Luka -

Oparłem się o balustradę trzymając w dłoniach telefon. Już od dawna zastanawiałem się jak potoczy się rozmowa z Cristianem, ale nie pomyślałem,że ta chwila nadejdzie tak szybko. Pełen obaw przyłożyłem do ucha aparat telefoniczny i z niecierpliwością czekałem,aż ktoś odbierze. Uważam,że należą mi się wyjaśnienia z Jego strony jak i mamy. Oboje wpadli w to samo bagno i sami muszą z tego wyjść wyjaśniając mi swój roczny romans.Nagle zdałem sobie sprawę,że od dobrych paru chwil nikt nie odbiera.Zrezygnowany tym,że po raz kolejny rozczaruję mamę chciałem przerwać połączenie,gdy usłyszałem Jego głos po drugiej stronie.
-Halo? - spytał - Jest tam ktoś? - było słychać,że był wyraźnie zdenerwowany - Do jasnej cholery! - tracił cierpliwość. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W jednej chwili pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Przecież On ma rodzinę, z którą jest szczęśliwy. A ja? Jestem tylko dzieckiem z przypadku. - Słyszy mnie ktoś? - powiedział jadowicie odbierając moje milczenie.
-Tak - powiedziałem słabo
-Luka? - zdziwił się - Dlaczego dzwonisz? Stało się coś? - usłyszałem jak ktoś karze mu zjechać na pobocze -Luka odezwij się.
-Chciałbym,żebyś przyjechał - wstrzymałem oddech.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Wszyscy Cię wyczekują - odezwałem się - Szczególnie rodzice.
-Ale nie Ty. - sapnął zrezygnowany - Nie chcę się wtrącać w Twoje życie. Ostatnio dałeś mi to do zrozumienia.
-Byłem zdenerwowany, nie dziw się! Odkąd się urodziłem widziałem Cię 6 razy! - uniosłem się trochę - Jest mi w cholerę przykro,że odtrąciłeś mnie.
-To nie tak jak myślisz - wzdychnął - To.. To stało się tak szybko.
-Co? - dopytywałem się.
-Długa historia.
-Oboje uciekacie od tego tematu! Przez całe życie nikt nie chciał mi powiedzieć prawdy. Nikt! - odwróciłem się w stronę szklanych drzwi, gdzie było widać całe towarzystwo - Aby raz w życiu zrób coś dla mnie, zabierz żonę i przyjedź. O nic więcej nie proszę. - ostatnio słowo niemal wyszeptałem. Usłyszałem głos kobiety,która nalegała, aby zmienił zdanie. Chwilę się przegadywali.
-Będę za dwadzieścia minut.


Siedziałem na schodach przed domem czekając na niego. Nie chciałem wrócić do środka, musiałem sobie wszystko poukładać. Szczególnie to,że za chwilę przeprowadzę poważną rozmowę z rodzicami. Bałem się, pierwszy raz w życiu bałem się.Nigdy nie pomyślałbym,że będę rozmawiać z nim - Cristianem Tello,z moim prawdziwym ojcem. Przetarłem dłońmi twarz,gdy na podjazd wjechało czarne audi q8. Szybko wstałem chowając trzęsące się ręce w tylne kieszenie jeansowych spodenek.Szedł w moją stronę, wstrzymałem oddech. Jest tu.
-Luka. - podał mi dłoń, którą uścisnąłem -Wybacz,że tak późno. Odwiozłem Franceske i Tulio do domu.
-Mogłeś przyjechać z nimi, rodzice nie mieli by nic przeciwko.
-Sami chcieli. - przerwał mi - Wiedzą,że musimy porozmawiać.

-Tak, porozmawiać - mruknął pod nosem - Wchodź, do środka wszyscy czekają.
Weszliśmy do środka i od razu poszliśmy do reszty. Już w korytarzu było słychać głośne śmiechy Dos Santosa i Vazqueza. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na Cristiana,który stał w progu. Gdy tylko mama Go zauważyła wstała i zakryła usta dłońmi, Rafa porwał się za nią. Spojrzał najpierw na niego, a później na mnie. Kiwnął głową i się uśmiechnął. W salonie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Pierwszy zareagował wujek Thiago, wstał i podszedł do niego.
-Na stałe? - spytał na powitanie
-Na stałe - odpowiedział uśmiechając się lekko - A Ty jak w Monachium?
-Rzucił Monachium dla Barcelony! - ryknął Bartra - Trzeci potomek w drodze! W końcu będzie jeden prawdziwy Katalończyk u Alcantarów!
-Nie zapominaj o mojej córce - trzepnął go w głowę Rafa - Co tak stoisz? Siadaj.
-Nie, ja tylko na chwilę. - patrzył na mamę - Najwyższy czas wszystko wyjaśnić naszemu synowi. 



- Leti - 

Gdy tylko mama,Cristian i Luka wyszli z salonu usiadłam w fotelu na rękach trzymałam małą Sofii,która przysypiała. Patrzyłam na tatę z lekkim uśmiechem na twarzy. Wujek usiadł, a Bartra znów rozlał po kieliszku.
-Jak myślicie, Luka w końcu będzie w stanie pogodzić się z powrotem Tello? - spytał Dos Santos
-Inne wyjścia nie ma - Marc uniósł kieliszek w górę i jednym ciurkiem wypił jego zawartość -Musi zrozumieć,że wrócił i chce naprawić ich relacje. - dodał.
-Nawet gdyby wszystko szło ku dobru, wszystko spieprzy jego syn, zobaczycie - powiedziałam patrząc na nich -Sami słyszeliście,że jest tutaj z przymusu.
Po tych słowach nikt się nie odezwał. Każdy z nas wiedział,że Cristian przyjechał w dobrych zamiarach.Chciał wyjaśnić wszystko z swoim synem i mamą. Tym bardziej,że miał go pod ręką.Siedzieliśmy spoglądając na siebie, gdy rozdzwonił się telefon pani Dority. Wyjęla go z torebki i przyłożyła do ucha.
-Halo? (..) Nie, nie jeździe do domu (...) do Rafaela i Ann. (...) tak do Alcantarów (...) A jak młodzi? (...) Co? Boże synku! Nic jej nie jest? (..) Całe szczęście, dobra to czekamy. - rozłączyła się i odetchnęła z ulgą - Ta mała glizda zgubiła się w centrum handlowym - wysyczała przez zęby. Marc parsknął śmiechem,a zaraz po nim wszyscy zgromadzeni. - Nie śmiej się! To jest ten sam typ co Ty! Mały diabeł!
-Spokojnie kochanie.Odnalazła się i to jest najważniejsze - powiedział powtrzymując się od parsknięcia śmiechem.
-Dori ma racje - odezwała się Julia - Urodę ma po mamusiu, niestety rozum po tatusiu - sfiskowała śmiejąc się.
-Zapał do piłki odziedziczyła po mnie - wypiął dumnie pierś -Moja krew.
-Twoja skażona głupotą krew - dodał Alvarito popijając piwo. W jednej chwili usłyszeliśmy głośny pisk małej dziewczynki. W mgnieniu oka wbiegła do salonu z firmową torbą w ręku. Obiegła cały salon dookoła w dresie Barcelony,który z dumą nosiła. Brązowe włoski opadały jej na roześmianą twarz, kończąc swój maraton w ramionach ojca. Schowała główkę w jego torsie.
-David chce mi ukraść korki! - powiedziała rozzłoszczona.
-Ukradnę Ci je i sprzedam - roześmiał się szyderczo, ukradkiem spojrzał na mnie i śpiącą Sofii,która opierała malutką główkę o moją klatkę piersiową.
-Tato! - młoda Bartra wstała na kanapie i wymierzyła w ojca palcem - Powiedź mu coś, bo ja to zrobię inaczej! - oburzyła się
-Nita, córeczko - odgarnął jej kosmyk z czułka - Masz stópkę mrówki prawda? - skinęła główką - Spójrz na brata, ma nogę wielkiej stopy! Gdzie zmieścił by w Twoim pantofelku taką stopę.
-Moimi pantofelkami są korki - uniosła w dłoniach torbę z obuwiem,która trzymała w rączce - Zostanę zawodowym piłkarzem jak Tatuś, David i wujkowie - patrzyła na towarzystwo. - Prawda mamusiu? - spojrzała na swoją mamę.
-Pewnie - zaśmiała się - Ale jak każdy sportowiec powinnaś już spać. - wzięła ją na ręce. David szybko pojawił się obok swojej rodzicielki odbierając od niej jej ostatnią pociechę. - Pojedziesz z Davidem do domu, okej? - uśmiechnęła się do niej.
-Pojadę, ale tylko wtedy kiedy Leti pojedzie z nami. - powiedziała,a mnie zatkało.Wszyscy spojrzeli na mnie. Młoda wyswobodziła się z ramion brata i podbiegła do mnie. Ciocia szybko zabrała śpiącą Sofii i zniknęła z nią na schodach. - Prawda,że pojedziesz? - wskoczyła mi na kolana pokazując rządek bielutkich mleczaków.
-Oczywiście - zmarszczyła nos - A pytałaś Davida czy mnie zabierze? - spojrzała na niego, stał trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
-Nawet sam mnie na to namawiał - mruknęła mi do ucha - jak jechaliśmy z centrum.
-To jedziemy - oznajmiłam stawiając Juanitę na podłodze, złapałam ją za malutką rączkę
-Bawimy się w wojsko? - spytała skacząc, spojrzałam najpierw na nią,a później na Davida.
-Dokładnie, szeregowy! Odmaszerować do samochodu,  - roześmiał się brunet.
-Tak jest! - zasalutowała i wyszliśmy. 



************************************

Witam po dłuższej przerwie! Nie było mnie ponad miesiąc. 
Jak ten czas nieubłaganie leci, no ale cóż. Rozdział jest bo jest, 
w prawdzie nie wyszedł tak jak myślałam. 

#Bartra2017 #Bartra23 #Xavi34 #ManuelaPuyol 
dymisja Rosella, ygrana w Copa.

W dodatku ostatnio Jona zawitał w Monachium!



PS. reklama główna podstawa handlu! Zapraszam na nowy blog!