- Luka -
Oparłem się o balustradę trzymając w dłoniach telefon. Już od dawna zastanawiałem się jak potoczy się rozmowa z Cristianem, ale nie pomyślałem,że ta chwila nadejdzie tak szybko. Pełen obaw przyłożyłem do ucha aparat telefoniczny i z niecierpliwością czekałem,aż ktoś odbierze. Uważam,że należą mi się wyjaśnienia z Jego strony jak i mamy. Oboje wpadli w to samo bagno i sami muszą z tego wyjść wyjaśniając mi swój roczny romans.Nagle zdałem sobie sprawę,że od dobrych paru chwil nikt nie odbiera.Zrezygnowany tym,że po raz kolejny rozczaruję mamę chciałem przerwać połączenie,gdy usłyszałem Jego głos po drugiej stronie.
-Halo? - spytał - Jest tam ktoś? - było słychać,że był wyraźnie zdenerwowany - Do jasnej cholery! - tracił cierpliwość. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W jednej chwili pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Przecież On ma rodzinę, z którą jest szczęśliwy. A ja? Jestem tylko dzieckiem z przypadku. - Słyszy mnie ktoś? - powiedział jadowicie odbierając moje milczenie.
-Tak - powiedziałem słabo
-Luka? - zdziwił się - Dlaczego dzwonisz? Stało się coś? - usłyszałem jak ktoś karze mu zjechać na pobocze -Luka odezwij się.
-Chciałbym,żebyś przyjechał - wstrzymałem oddech.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Wszyscy Cię wyczekują - odezwałem się - Szczególnie rodzice.
-Ale nie Ty. - sapnął zrezygnowany - Nie chcę się wtrącać w Twoje życie. Ostatnio dałeś mi to do zrozumienia.
-Byłem zdenerwowany, nie dziw się! Odkąd się urodziłem widziałem Cię 6 razy! - uniosłem się trochę - Jest mi w cholerę przykro,że odtrąciłeś mnie.
-To nie tak jak myślisz - wzdychnął - To.. To stało się tak szybko.
-Co? - dopytywałem się.
-Długa historia.
-Oboje uciekacie od tego tematu! Przez całe życie nikt nie chciał mi powiedzieć prawdy. Nikt! - odwróciłem się w stronę szklanych drzwi, gdzie było widać całe towarzystwo - Aby raz w życiu zrób coś dla mnie, zabierz żonę i przyjedź. O nic więcej nie proszę. - ostatnio słowo niemal wyszeptałem. Usłyszałem głos kobiety,która nalegała, aby zmienił zdanie. Chwilę się przegadywali.
-Będę za dwadzieścia minut.
Siedziałem na schodach przed domem czekając na niego. Nie chciałem wrócić do środka, musiałem sobie wszystko poukładać. Szczególnie to,że za chwilę przeprowadzę poważną rozmowę z rodzicami. Bałem się, pierwszy raz w życiu bałem się.Nigdy nie pomyślałbym,że będę rozmawiać z nim - Cristianem Tello,z moim prawdziwym ojcem. Przetarłem dłońmi twarz,gdy na podjazd wjechało czarne audi q8. Szybko wstałem chowając trzęsące się ręce w tylne kieszenie jeansowych spodenek.Szedł w moją stronę, wstrzymałem oddech. Jest tu.
-Luka. - podał mi dłoń, którą uścisnąłem -Wybacz,że tak późno. Odwiozłem Franceske i Tulio do domu.
-Mogłeś przyjechać z nimi, rodzice nie mieli by nic przeciwko.
-Sami chcieli. - przerwał mi - Wiedzą,że musimy porozmawiać.
-Tak, porozmawiać - mruknął pod nosem - Wchodź, do środka wszyscy czekają.
Weszliśmy do środka i od razu poszliśmy do reszty. Już w korytarzu było słychać głośne śmiechy Dos Santosa i Vazqueza. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na Cristiana,który stał w progu. Gdy tylko mama Go zauważyła wstała i zakryła usta dłońmi, Rafa porwał się za nią. Spojrzał najpierw na niego, a później na mnie. Kiwnął głową i się uśmiechnął. W salonie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Pierwszy zareagował wujek Thiago, wstał i podszedł do niego.
-Na stałe? - spytał na powitanie
-Na stałe - odpowiedział uśmiechając się lekko - A Ty jak w Monachium?
-Rzucił Monachium dla Barcelony! - ryknął Bartra - Trzeci potomek w drodze! W końcu będzie jeden prawdziwy Katalończyk u Alcantarów!
-Nie zapominaj o mojej córce - trzepnął go w głowę Rafa - Co tak stoisz? Siadaj.
-Nie, ja tylko na chwilę. - patrzył na mamę - Najwyższy czas wszystko wyjaśnić naszemu synowi.
- Leti -
Gdy tylko mama,Cristian i Luka wyszli z salonu usiadłam w fotelu na rękach trzymałam małą Sofii,która przysypiała. Patrzyłam na tatę z lekkim uśmiechem na twarzy. Wujek usiadł, a Bartra znów rozlał po kieliszku.
-Jak myślicie, Luka w końcu będzie w stanie pogodzić się z powrotem Tello? - spytał Dos Santos
-Inne wyjścia nie ma - Marc uniósł kieliszek w górę i jednym ciurkiem wypił jego zawartość -Musi zrozumieć,że wrócił i chce naprawić ich relacje. - dodał.
-Nawet gdyby wszystko szło ku dobru, wszystko spieprzy jego syn, zobaczycie - powiedziałam patrząc na nich -Sami słyszeliście,że jest tutaj z przymusu.
Po tych słowach nikt się nie odezwał. Każdy z nas wiedział,że Cristian przyjechał w dobrych zamiarach.Chciał wyjaśnić wszystko z swoim synem i mamą. Tym bardziej,że miał go pod ręką.Siedzieliśmy spoglądając na siebie, gdy rozdzwonił się telefon pani Dority. Wyjęla go z torebki i przyłożyła do ucha.
-Halo? (..) Nie, nie jeździe do domu (...) do Rafaela i Ann. (...) tak do Alcantarów (...) A jak młodzi? (...) Co? Boże synku! Nic jej nie jest? (..) Całe szczęście, dobra to czekamy. - rozłączyła się i odetchnęła z ulgą - Ta mała glizda zgubiła się w centrum handlowym - wysyczała przez zęby. Marc parsknął śmiechem,a zaraz po nim wszyscy zgromadzeni. - Nie śmiej się! To jest ten sam typ co Ty! Mały diabeł!
-Jak myślicie, Luka w końcu będzie w stanie pogodzić się z powrotem Tello? - spytał Dos Santos
-Inne wyjścia nie ma - Marc uniósł kieliszek w górę i jednym ciurkiem wypił jego zawartość -Musi zrozumieć,że wrócił i chce naprawić ich relacje. - dodał.
-Nawet gdyby wszystko szło ku dobru, wszystko spieprzy jego syn, zobaczycie - powiedziałam patrząc na nich -Sami słyszeliście,że jest tutaj z przymusu.
Po tych słowach nikt się nie odezwał. Każdy z nas wiedział,że Cristian przyjechał w dobrych zamiarach.Chciał wyjaśnić wszystko z swoim synem i mamą. Tym bardziej,że miał go pod ręką.Siedzieliśmy spoglądając na siebie, gdy rozdzwonił się telefon pani Dority. Wyjęla go z torebki i przyłożyła do ucha.
-Halo? (..) Nie, nie jeździe do domu (...) do Rafaela i Ann. (...) tak do Alcantarów (...) A jak młodzi? (...) Co? Boże synku! Nic jej nie jest? (..) Całe szczęście, dobra to czekamy. - rozłączyła się i odetchnęła z ulgą - Ta mała glizda zgubiła się w centrum handlowym - wysyczała przez zęby. Marc parsknął śmiechem,a zaraz po nim wszyscy zgromadzeni. - Nie śmiej się! To jest ten sam typ co Ty! Mały diabeł!
-Spokojnie kochanie.Odnalazła się i to jest najważniejsze - powiedział powtrzymując się od parsknięcia śmiechem.
-Dori ma racje - odezwała się Julia - Urodę ma po mamusiu, niestety rozum po tatusiu - sfiskowała śmiejąc się.
-Zapał do piłki odziedziczyła po mnie - wypiął dumnie pierś -Moja krew.
-Twoja skażona głupotą krew - dodał Alvarito popijając piwo. W jednej chwili usłyszeliśmy głośny pisk małej dziewczynki. W mgnieniu oka wbiegła do salonu z firmową torbą w ręku. Obiegła cały salon dookoła w dresie Barcelony,który z dumą nosiła. Brązowe włoski opadały jej na roześmianą twarz, kończąc swój maraton w ramionach ojca. Schowała główkę w jego torsie.
-David chce mi ukraść korki! - powiedziała rozzłoszczona.
-Dori ma racje - odezwała się Julia - Urodę ma po mamusiu, niestety rozum po tatusiu - sfiskowała śmiejąc się.
-Zapał do piłki odziedziczyła po mnie - wypiął dumnie pierś -Moja krew.
-Twoja skażona głupotą krew - dodał Alvarito popijając piwo. W jednej chwili usłyszeliśmy głośny pisk małej dziewczynki. W mgnieniu oka wbiegła do salonu z firmową torbą w ręku. Obiegła cały salon dookoła w dresie Barcelony,który z dumą nosiła. Brązowe włoski opadały jej na roześmianą twarz, kończąc swój maraton w ramionach ojca. Schowała główkę w jego torsie.
-David chce mi ukraść korki! - powiedziała rozzłoszczona.
-Ukradnę Ci je i sprzedam - roześmiał się szyderczo, ukradkiem spojrzał na mnie i śpiącą Sofii,która opierała malutką główkę o moją klatkę piersiową.
-Tato! - młoda Bartra wstała na kanapie i wymierzyła w ojca palcem - Powiedź mu coś, bo ja to zrobię inaczej! - oburzyła się
-Nita, córeczko - odgarnął jej kosmyk z czułka - Masz stópkę mrówki prawda? - skinęła główką - Spójrz na brata, ma nogę wielkiej stopy! Gdzie zmieścił by w Twoim pantofelku taką stopę.
-Moimi pantofelkami są korki - uniosła w dłoniach torbę z obuwiem,która trzymała w rączce - Zostanę zawodowym piłkarzem jak Tatuś, David i wujkowie - patrzyła na towarzystwo. - Prawda mamusiu? - spojrzała na swoją mamę.
-Pewnie - zaśmiała się - Ale jak każdy sportowiec powinnaś już spać. - wzięła ją na ręce. David szybko pojawił się obok swojej rodzicielki odbierając od niej jej ostatnią pociechę. - Pojedziesz z Davidem do domu, okej? - uśmiechnęła się do niej.
-Pojadę, ale tylko wtedy kiedy Leti pojedzie z nami. - powiedziała,a mnie zatkało.Wszyscy spojrzeli na mnie. Młoda wyswobodziła się z ramion brata i podbiegła do mnie. Ciocia szybko zabrała śpiącą Sofii i zniknęła z nią na schodach. - Prawda,że pojedziesz? - wskoczyła mi na kolana pokazując rządek bielutkich mleczaków.
-Oczywiście - zmarszczyła nos - A pytałaś Davida czy mnie zabierze? - spojrzała na niego, stał trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
-Nawet sam mnie na to namawiał - mruknęła mi do ucha - jak jechaliśmy z centrum.
-To jedziemy - oznajmiłam stawiając Juanitę na podłodze, złapałam ją za malutką rączkę
-Bawimy się w wojsko? - spytała skacząc, spojrzałam najpierw na nią,a później na Davida.
-Dokładnie, szeregowy! Odmaszerować do samochodu, - roześmiał się brunet.
-Tato! - młoda Bartra wstała na kanapie i wymierzyła w ojca palcem - Powiedź mu coś, bo ja to zrobię inaczej! - oburzyła się
-Nita, córeczko - odgarnął jej kosmyk z czułka - Masz stópkę mrówki prawda? - skinęła główką - Spójrz na brata, ma nogę wielkiej stopy! Gdzie zmieścił by w Twoim pantofelku taką stopę.
-Moimi pantofelkami są korki - uniosła w dłoniach torbę z obuwiem,która trzymała w rączce - Zostanę zawodowym piłkarzem jak Tatuś, David i wujkowie - patrzyła na towarzystwo. - Prawda mamusiu? - spojrzała na swoją mamę.
-Pewnie - zaśmiała się - Ale jak każdy sportowiec powinnaś już spać. - wzięła ją na ręce. David szybko pojawił się obok swojej rodzicielki odbierając od niej jej ostatnią pociechę. - Pojedziesz z Davidem do domu, okej? - uśmiechnęła się do niej.
-Pojadę, ale tylko wtedy kiedy Leti pojedzie z nami. - powiedziała,a mnie zatkało.Wszyscy spojrzeli na mnie. Młoda wyswobodziła się z ramion brata i podbiegła do mnie. Ciocia szybko zabrała śpiącą Sofii i zniknęła z nią na schodach. - Prawda,że pojedziesz? - wskoczyła mi na kolana pokazując rządek bielutkich mleczaków.
-Oczywiście - zmarszczyła nos - A pytałaś Davida czy mnie zabierze? - spojrzała na niego, stał trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
-Nawet sam mnie na to namawiał - mruknęła mi do ucha - jak jechaliśmy z centrum.
-To jedziemy - oznajmiłam stawiając Juanitę na podłodze, złapałam ją za malutką rączkę
-Bawimy się w wojsko? - spytała skacząc, spojrzałam najpierw na nią,a później na Davida.
-Dokładnie, szeregowy! Odmaszerować do samochodu, - roześmiał się brunet.
-Tak jest! - zasalutowała i wyszliśmy.
************************************
Witam po dłuższej przerwie! Nie było mnie ponad miesiąc.
Jak ten czas nieubłaganie leci, no ale cóż. Rozdział jest bo jest,
w prawdzie nie wyszedł tak jak myślałam.
#Bartra2017 #Bartra23 #Xavi34 #ManuelaPuyol
dymisja Rosella, ygrana w Copa.
W dodatku ostatnio Jona zawitał w Monachium!
PS. reklama główna podstawa handlu! Zapraszam na nowy blog!