niedziela, 16 lutego 2014

Charper ten.

Zatrzymaliśmy się na podjeździe przed domem rodziców Bartry. Drzwi frontowe otwarły się nagle i rozpoznałam matkę Marca, Marię. David wyszedł z samochodu i obszedł dookoła. Przywitał się z babką, wymienili parę zdań, a gdy tylko wypuściła go z objęć spojrzała na mnie i jej twarz rozjaśniła się w szerszym uśmiechu. Napastnik wyjął z fotelika śpiącą siostrę i zniknął za drzwiami. Jak przystało wyszłam z samochodu zostając z jego babcią na osobności.
-Wiele o Tobie słyszałam - podeszła bliżej i serdecznie mnie uściskała - Tak się cieszę,że Cię w końcu poznałam.
-Pomyliłam mnie pani z Patricią - mruknęłam, a babka uniosła brwi - Dziewczyna Davida - wyjaśniłam
-Patricia? To jędza. Pyskata smarkula - powiedziała ochrypnie - Mojemuy wnukowi buźka się nie zamyka. - podniosła do góry rękę i dotknęła mojego policzka. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się niepewnie - Ciągle o Tobie opowiada, Leti. - pokręciła głową tak,że kosmyki siwych włosów opadły na jej pomarszczoną twarz. Milczałam przez chwilę przetwarzając w głowie słowa Marii. Gdy chciałam zapytać o coś, w drzwiach pojawił się wspomniany chłopak wraz z swoim dziadkiem i młodszym bratem. Santiago pomachał mi i zniknął za drzwiami. Nie spostrzegłam nawet,kiedy obok mnie stanął Bartra z uśmiechem na twarzy patrzył na nas obie.
-Młoda śpi u siebie - zaczął - Nie macie czekać na rodziców, bo i tak wrócą późno.
-Nocujesz w domu?
-Nie babciu. - podszedł do niej całując w czoło - Dzisiaj zostaję u siebie.
-Obiecaj mi jedno - wymierzyła w niego palcem i spojrzała na mnie - Przywieziesz tutaj tą piękną damę w niedzielę po Twoim meczu!
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiał się otwierając drzwi po stronie pasażera. Maria przytuliła mnie jeszcze raz do siebie i oddaliła się do męża. David szybko zajął miejsce za kierownicą i w końcu wyjechaliśmy na ulice Barcelony. Oboje siedzieliśmy cicho, co jakiś czas spoglądając na siebie. Jechaliśmy z dobrą godzinę i właśnie zaczęliśmy się zbliżać do strzeżonego osiedla niedaleko plaży. Znałam to miejsce. Tutaj znajdował się dom wujka Thiago zanim wyjechał do Niemiec.Tuż na przeciw był dom starego Bartry i dos Santosa. David zatrzymał samochód i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Nie minęła chwila,a wchodziliśmy do środka. Pęk kluczy,które trzymał w dłoni położył na szafkę.
-Rozgość się, a ja zaraz wracam - powiedział znikając za rogiem. Zdjęłam kurtkę i weszłam w głąb domu.Właśnie zdałam sobie sprawę,że ostatni raz byłam tutaj przed wypadkiem z rodzicami. Chodziłam rozglądając się na wszystkie strony. Niby kilka lat, a wszystko się tak bardzo zmieniło. Wujek wraca do Barcelony, starzy Davida kupili dom niedaleko rodziców, tata z mamą cieszą się moim powrotem. A David dostaje starą posiadłość od Marca i Dori. Nim się obejrzałam wchodziłam po schodach na górę. Zatrzymałam się na korytarzu i zobaczyłam uchylone drzwi. Podeszłam bliżej i je otwarłam. Wszystko razem idealnie ze sobą współgrało. Czerwono-szare ściany, jasne panele, a na nich puchaty biały dywan. Wielkie lustro za,którym znajdowała się garderoba. Podeszłam do okna odsłaniając firanki. Otworzyłam drzwi balkonowe, poczułam delikatny wietrzyk,który pieścił moją twarz. Chciałam wyjść na zewnątrz gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam najpierw na dłoń,która mnie trzymała, a dopiero później na Davida. Widziałam w Jego oczach smutek, dotknęłam Jego policzka by po chwili poczuć falę ciepła rozchodzącego się po całym ciele. Zbliżył się do mnie. Patrzyłam w Jego szare oczy. Uświadamiając sobie,że od dłuższego czasu,gdy tylko jest w pobliżu nie potrafię zapanować na emocjami. Irytowało mnie to w największym stopniu.
-Tęskniłem za Tobą - przyłożył do mojego policzka dłoń i nagle poczułam,że serce bije mi jak szalone.
-David..
-Ona wyjechała, nie ma jej. - jęknął - jesteśmy tylko my - ugiął kolana tak,aby być na równi ze mną. Złapał mnie za drugą dłoń.
-Nie - powiedziałam pewnie, jednak w środku cała drżałam od Jego dotyku. - Nawet jeśli jej nie ma to nic nie da. Jesteście szczęśliwą parą i niech tak zostanie.
-Szczęśliwą parą? - uniósł brwi, oczy mu dziwnie pociemniały - Uważasz,że jestem szczęśliwy gdy Ona cały czas znika w chuj wi gdzie nawet mi nie mówiąc. - w jednym momencie puścił mnie i podszedł do okna. - Ostatnio jak zacząłem się wypytywać o nią Starego Rodrigueza zrównał mnie z ziemią.
-A Pat? - oparłam się o parapet - Wyjaśnia Ci to jakoś po powrotach?
-A jak myślisz? - pierwszy raz od kilku minut spojrzał na mnie - Tydzień temu wyjechała, dowiedziałem się od Bryana.
-To dlaczego z nią jesteś?
-Sam nie wiem, znamy się praktycznie od dziecka, od pół roku jesteśmy parą - zatarł dłonie - Może i jestem z nią, ale pragnę inną. - mruknął pod nosem.
-Bartra cholera. - sapnęłam - Ja już za Tobą nie nadążam. - podniosłam ręce do góry - Sam nie wiesz czego chcesz.
-Wiem czego chcę i to dostanę.
-Stary wredny Bartra wraca - sfiksowałam śmiejąc się. Stanął przede mną i podniósł moją głowę do góry patrząc mi prosto w oczy, przybliżył się do mnie i lekko musnął moje usta. 


Mała lampka oświetlała, wielką sypialnię.Jego spokojny i głęboki oddech sygnalizował,że śpi. Musnęłam delikatnie Jego usta i wstałam z łóżka naciągając na siebie davidową koszulę. Usiadłam na parapecie, przyległam do ściany obcinając wzrokiem każdy centymetr Jego ciała.
-Nie patrz na mnie - mruknął pod nosem. Zaśmiałam się, zupełnie mnie zaskoczył. Podniósł się i podszedł do mnie. Skradł mi pocałunek, cofając się do łóżka. Usiadł wygodnie i patrzył na mnie, jakby była jedyną kobietą na tej planecie. Niewidzialnymi dłońmi dotykał mojego ciała, wznosił mnie ponad wyżyny.
-Chodź do mnie - szepnął w końcu, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Pokręciłam jedynie głową.
-Przyjdź po mnie - powiedziałam schrypniętym głosem. Zrozumiał, wykonał polecenie. Podszedł podnosząc mnie na rękach zaniósł do łóżka. Noc wciągnęła nas w swoją ciemność, oddając się namiętności. Uwielbiałam Jego lekki dwudniowy zarost, pełne usta i roziskrzone na mój widok szare tęczówki. Ubóstwiam sposób w jaki Jego dłonie przemieszczają się po moim brzuchu, biodrze, a język nakreślał skomplikowaną trasę począwszy od mojej szyi,aż po obojczyki. Wodził dłońmi po moim ciele, tworząc wzory,których nikt inny nie potrafiłby powtórzyć.Jedyne w swoim rodzaju ruchy i muśnięcia.Zostawił na mojej skorze niezatarty ślad swojego istnienia.Dotknęłam opuszkami palców Jego policzka, delikatnie musnęłam Jego wargi wtulając się w Jego muskularne ramiona.


Obudził mnie dzwonek do drzwi, przewróciłam się na drugi bok. Leżałam twarzą w twarz z młodym Hiszpanem. Uśmiechnęłam się przypominając sobie wczorajszy wieczór. Uniosła dłoń i najdelikatniej jak potrafiłam pogłaskałam go po policzku, nachyliłam się nad nim i pocałowałam lekko w usta. Kolejny dźwięk dzwonka. Spojrzałam na śpiącego Davida, twarz miał wykrzywioną w półuśmiechu. Oparłam głowę na dłoni przyglądając się mu. Po raz kolejny dźwięk dzwonka. Podrapałam go po szyi, czym odpowiedział cichym mruczeniem. Odwrócił się na brzuch, głowę odwracając w moją stronę, Otworzył jedno oko, uśmiechnął się.
-Dzień Dobry - powiedziałam, gładząc dłonią jego plecy.
-Bardzo dobry - odpowiedział zamykając oczy.
-Ktoś się tutaj dobija. - stwierdziłam wskazując palcem na korytarz,z którego było słychać dzwonek.
-Nie! - szepnął, nakrywając się kołdrą. Zaśmiałam się cicho, wkradając się pod kołdrę.
-Co nie? - spytałam unosząc brwi.
-Zaraz tu wpadną - Bartra nakrył nas kołdrą po czubki włosów. Wokół mnie zapanowała ciemność wypełniona zapachem Jego ciała. - Akurat dzisiaj - syknął
-Przesadzasz.
-Uwierz mi,że nie! - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego usta przyległy do mojej szyi, a moje dłonie powędrowały na Jego tors. Chwilę później gładziłam dłonią Jego kark. Przyległam do davidowego ciała, przejechałam językiem wzdłuż jego ust. Uśmiechnęłam się na samą myśl o mięciutkich ustach Hiszpana. Założył mi kosmyk włosów za ucho i wpił się zachłannie w moje usta.Jego dłoń powędrowała pod moją koszulkę, gładząc delikatnie mój brzuch. Pieszcząc swoim językiem moje podniebienie, spomiędzy moich ust wydobył się gardłowy śmiech. Po chwili odsunęła sie od chłopaka na bezpieczną odległość.
-A co jeśli tu wpadną? - spytałam uśmiechając się figlarnie, co skłoniło Bartrę do zignorowania mojej uwagi i powrócenia do przerwanej czynności.
-Bartra! Znów pieprzysz się z byle jakim plastykiem? - drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś pociągnął za kołdrę.



Czyżby wracała barcelońska tiki-taka? Fotel lidera jest nasz! 
Finał w Copa, wysoka wygrana z Rayo, wtorek Liga Mistrzów z City.
Rozdział z opóźnieniem, możecie podziękować mojemu laptopowi za usunięcie
pliku z rozdziałami na nowy blog z którym miałam ruszyć już w ten weekend.
Co do tego opo, jeszcze 3-4 rozdziały + epilog i koniec. Piona, miłego czytania. 


#Neymar #Dani