piątek, 25 kwietnia 2014

Charper eleven.

- Bartra! Znów pieprzysz się z byle jakim plastikiem? - Drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś ściągnął z nas kołdrę.W jednej chwili cieszyłam się,że David ma szybki refleks i czym prędzej spowrotem nakrył nas kołdrę, szczególnie mnie.Oboje nie chcieliśmy,żeby ktoś dowiedział się o.. Nas? Pewnie wszyscy skakali by wokół z prenesjami dlaczego się ukrywamy i jeszcze kurwa czego! Tego właście chcieliśmy uniknąć najbardziej. Tak, zdecydowanie! To była chwila słabości,którą wykorzystaliśmy w sposób,który łączy się z konsekwencjami. - Przyznaj się,która dzisiaj? - Zaśmiał się krótko i wtedy rozpoznałam głos młodego dos Santosa! Największego plotkarza w klubie! - To ta cyctata blondi z La Rozas? - Podsumował krótko, ponownie łapiąc za kant kołdry. - No nie pokażesz przyjacielowi?
- Nie i spierdalaj! - Warknął David przejeżdżając dłonią po moim nagim biodrze.
- Stary, nie bądź taki. - Poczułam jak Ivo siada obok mnie na łóżku. Momentalnie mocniej zacisnęłam piąstki trzymając pościel tak, aby nie dał rady jej zdjąć ze mnie! Zabije Go, nie Ich obu! W jednej chwili ogarnęła mnie taka wściekłość,że byłam wstanie rozszarpać go i rzucić na pożarcie psu. I znów David wykonał ruch dłonią po moim ciele, zmroziło mnie.
- Będę! - syknął Bartra - Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli zejdziesz do kuchni i zrobisz kawę! Teraz! - zacisnął zęby ze złości. Usłyszałam łańcuszek przekleństw w stronę młodego napastnika. Gdy Ivo wyszedł odsłoniłam głowę, spoglądając na Davida,który wyskoczył z łóżka. Zebrał z podłogi bokserki, wciągnął je na siebie przy okazji zamykając sypialnię na klucz.Upewniając się czy zamknął je, pomknął z powrotem do mnie z koszulą w dłoniach. Ubrał mi ją i przyciągnął do siebie składając na ustach delikatny pocałunek. - Przepraszam za niego. - mruknął przyciskając wargi do moich ust. Otoczył mnie silnymi ramionami. - Gdybym nie miał treningu i nie było by tutaj Ivo, przesiedziałbym tu z Tobą wieczność - Zbliżył się na tyle,bym poczuła zapach Jego perfum. Dłonie wplótł w moje chłodne palce.
- Ale niestety jest - spojrzałam na niego - Więc należało by grzecznie wstać, założyć coś na siebie i zająć czymś tego głupka,żebym mogła wrócić do domu. - przywarłam do niego mocniej ocierając nosem o Jego zarośnięty policzek.
- Nie wiem po co dałem mu klucze - podsumował muskając ustami moją szyję.Zamknęłam oczy, uśmiechając się delikatnie. W jednej chwili usłyszeliśmy huk rozbijającego się szła. Wypuściłam z płuc powietrze, siłą odrywając od siebie Davida.
- Idź do tej cholernej kuchni - odwróciłam się od niego szukając wzrokiem swojej garderoby - Zaraz Ci ją rozniesie i nic po niej nie będziesz miał.
- Przysięgam,że kiedyś Go zabiję - wkurzył się wstając. Wciągnął na siebie szare firmowe dresy. Również wstałam zbierając z podłogi swoje ubrania. Miałam na sobie tylko davidową koszulę,która sięgała mi do połowy ud. Poczułam jak silne dłonie oplątują mnie wokół talii i ciągnął w tył. Oparłam się plecami o tors Bartry, pocałował mnie w policzek - Zostaniesz dopóki nie wrócę z treningu? - patrzył na mnie z ukosa, uśmiechając się uroczo.
- Nie, Bartra! Ty zadylasz na trening, ja do domu. - powiedziałam - Mam kilka spraw,które muszę załatwić.
- A spotkamy się wieczorem?
- A przyjedziesz do mnie? - spojrzałam na niego
- Przyjadę. - skradł mi całusa i zniknął za drzwiami.

Ten dzień zdecydowanie należał do najgorszych.Gdy tylko wymknęłam się od Davida, tuż po Jego domem natknęłam się na samochód wujka Thiago,który podrzucił mnie pod posiadłość rodziców. Podziękowałam buziakiem za podwózkę i wysiadłam z samochodu. W biegu zrobiłam poranną toaletkę,wypiłam kawę i z jabłkiem w ręce wyszłam z domu. Torbę,którą miałam zabrać z sobą do swojego mieszkania leżała spokojnie na tylnim siedzeniu audi a8. Wsiadłam za kierownicą i wyjechałam na ulicę kierując się na uniwersytet. Pierwszą rzeczą,którą miałam załatwić to złożyć podpisaną kopię papierów na dziekanowskim biurku, drugą zaś zawieźć do klubu. Tak, też zrobiłam.Po całej bieganinie z papierami udałam się do mieszkania,gdzie zajęłam się sprzątaniem po ostatniej wizycie chłopaków. Opadłam zmęczona na kanapę,jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak wściekła na chłopaków za bałagan,który mi zostawili. Usłyszałam otwierające się drzwi frontowe i po chwili w korytarzu pojawił się zdyszany David. Rzucił torbę treningową w kąt, zdjął buty i wpadł do salonu. Przeskoczył przez oparcie kanapy, pocałował mnie w skroń siadając obok. Odłożył na stolik laptopa, z jeansów wyjął portfel i kluczyki samochodowe rzucił je obok włączającego się urządzenia. Schował głowę w zgłębieniu mojej szyi, co chwilę muskając szyję. Nie przejęłam się nim biorąc na kolana bartrowego laptopa. Włączyłam przeglądarkę internetową i odwiedziłam wszystkie ulubione strony. Zniesmaczonym otoczył mnie ramieniem spoglądając w ekran. Odwróciłam się w Jego stronę wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu.
-Jak trening?
-Męczący - odpowiedział zabierając mi laptopa, odłożył go na stolik - Co robiłaś kiedy mnie nie było? - spytał muskając ustami mój policzek.
-Złożyłam papiery o staż w klubie - wzruszyłam ramionami - Zrobiłam Paellę, zapewne jesteś głodny - momentalnie oderwał się ode mnie.
-Na prawdę? - patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Nie kłamię, przecież.
-Dzięki Jezu, że zesłałeś ją na moją drogę. - powiedział całując mnie przelotnie znikając za kuchennymi drzwiami.Słyszałam jak wyjmuje ją z piekarnika i nakłada na talerz zachwalając mój kulinarny talent. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyłączyłam przeglądarkę, po chwili pojawił się pulpit komputera. Zauważyłam folder 'Ibiza' i otworzyłam go. Momentalnie na ekranie wyświetliło się multum zdjęć z wakacji. Zaczęłam je przeglądać. Na każdym z nich był z przyjaciółmi, wygłupiając się.Na kolejnych byli już wszyscy chłopcy z swoimi partnerkami. Uśmiech nie schodził mi z twarzy dopóki nie pojawiło się zdjęcie Davida z siostrą Bryana w dwuznacznej sytuacji. Wpatrywałam się w nie,gdy w kuchni buszował Bartra sprzątając po sobie. - Pychota! - powiedział wychodząc z pomieszczenia. Przysiadł się do mnie tak, abym opierałą się o Jego tors. Pocałował mnie w policzek i spojrzał w ekran. W jednej chwili czułam jak wyraz Jego twarzy się zmienia, a oczy poczerniały. - Nie powinnaś oglądać tych zdjęć! - Warknął zabierając z moich kolan laptopa. Wyłączył slajdy z pamiątkowymi zdjęciami. - Widocznie nie nauczyli Cię nie wtyrać nosa w nie swoje sprawy Alcantara! - syknął wściekły.
-To tylko zdjęcia.
-Moje, prywatne zdjęcia - fuknął próbując opanować złość - Po prostu.. - zamilkł wstając.
-Będziesz zły o jakieś głupie fotki? - również wstała, odwrócił się w moją stronę wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-Tak! - ryknął, stanął tak,że stykaliśmy się nosami.
-Część z nich ma Luka, więc w czym problem? - próbowałam się opanować, ale nie zbyt mi to wychodziło.
-Ale nie ma tych, na których jestem z Pat! - spojrzał mi w oczy, przez chwilę milczał - Nie chciałem,żebyś je widziała!
-Tych na których pieprzysz Pat? Tak? - wybuchłam - Nie martw się, gówno mnie to obchodzi,że dymasz tą blond lale! W końcu jesteście parą!
-Daj spokój z nią, dobrze? - ścisnął dłonie - Chciałam zapomnieć o niej choć na moment i dać ponieść się chwili.
-Czyli ta noc.. - czułam jak oczy zaczynają mi się szklić od łez.
-Nie - złapał mnie za dłonie - Nie, ta noc..
-To jedna wielka ściema Bartra! - dokończyłam za niego - Już teraz rozumiem Patricie - wyjąkałam zabierając z stołu jego kluczyki i portfel - Z Tobą nie da się wytrzymać. Jesteś pieprzonym zadufanym w sobie egoistą, David! - złapałam jego dłoń wpychając mu w nią jego własność - Jeśli się nie zmienisz, zostaniesz sam!
-Leti, posłuchaj. - zaczął
-Nie, David. - przerwałam mu czując łzy na policzkach - Najlepiej jeśli wyjdziesz.


Wracam po dwu i pół miesięcznej przerwie. Bardzo długo zajęło mi pisanie tego
rozdziału,ale dziś zakończyłam go. W sumie przyspieszam całą akcję opowiadania.
Zostawiam i do zoba! 

Gracies per tot Tito.