poniedziałek, 18 listopada 2013

Charper seven.

Otwierając delikatnie oczy, spojrzałam niemo na elektroniczny zegarek,który wskazywał kilka minut po piątej nad ranem. Nabrałam haust powietrza w płuca, gdy poczułam czyjąś dłoń na biodrze. Obróciłam się natychmiastowo, obok mnie spał Bartra. Pachniał niesamowicie, jego ciemne włosy nie były już tak idealnie ułożone jak wczorajszego wieczoru. Przejechałam delikatnie dłonią po jego zarośniętym policzku, spojrzałam na jego beztroski wyraz twarzy i usiadłam na brzegu łóżka. Ręką sięgnęłam po skórzaną kurtkę, opuszkami palców przetarłam zaschnięty tuż spod oczu i biorąc szpilki do rąk,by nie zbudzić go stukiem obcasów  wyszłam bez słowa.Przemierzałam opustoszałe ulice Barcelony nucąc sobie pod nosem kawałek piosenki,którą podłapałam wczorajszego wieczoru.Na myśl o minionej nocy i incydencie w klubie zaciskałam mocno zęby. W dodatku ten pieprzony idealny pocałunek Davida! Pieprzony idiota! Po niedługim czasie stanęłam przed drzwiami apartamentowca,który wykupiłam na własność z małą pomocą rodziców.Głównie służyło mi tylko wtedy, gdy nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Otworzyłam drewniane drzwi i od razu na wejściu zaczęłam ściągać z siebie przesiąknięte papierosami,alkoholem i perfumami Bartry ubrania. Nie minęłam chwila, a stałam pod prysznicem próbując zmyć owe zapachy.Po dość wczesnej kąpieli, przebrałam się w spodenki i klubową koszulkę i poszłam spać. Obudziłam się po sześciu godzinach słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Przetarłam oczy piąstkami, wyszukałam na nocnej szafce komórki.
Alvarito: 'Dobrze się spało? Znam Cię na tyle,że raczej dopiero wstałaś śpiochu:*"
Leti: 'Obudziłeś mnie, w dodatku cholernie boli mnie głowa."
Alvarito: 'Gdy Cię wczoraj wywiało?Szukaliśmy Cię calutką noc."
Leti: 'To tu,to tam."
Alvarito: "Myślisz,że będzie limo?:)"
Leti: "I to jakie!"
Alvarito: "Kawa? "
W tej samej chwili dostałam drugiego sms,tym razem od Bartry.
Bartra: "Myślałem,że bynajmniej się pożegnasz."
Leti: "To źle myślałeś!"
Bartra: "Powinnaś podziękować i dać zaprosić się na obiad"
Leti: "I jeszcze czego?! zapomnij,nigdzie z Tobą nie idę."
Bartra: "A wczoraj?"
Leti: "Co wczoraj? wczoraj nic nie było!"
Bartra: "Wiem,że tak nie jest."
Leti: "Jak najbardziej jest!"Zapomnij o tym,radzę nie wspominac nikomu o tym bo nie ręczę za siebie!"
Poczułam kolejne wibracje.
Alvarito: "To jak kawa? Chcę,żebyś kogoś poznała.."
Leti:
"Gdzie i kogo?"
Alvarito:
"Za godzinę w Casa Freixo, nowy nabytek Barcy B."




Weszłam do przytulnej kawiarenki na Carrer del Bruc, od razu podeszłam do lady i złożyłam zamówienie na małą czarną. Zdjęłam torbę z ramienia opierając się o ladę rozglądałam się po lokalu. Na końcu pomieszczenia w samym kącie siedział Alvaro i młody chłopak odwrócony do mnie plecami. Czekali na mnie. Gdy tylko zauważył mnie zaczął machać dłońmi,abym do nich dołączyła. Chwyciłam leżącą torbę do rąk i podeszłam do stolika. Tradycyjnie przywitaliśmy się buziakiem w policzek.
- Tulio, brat Luki - powiedział Villa robiąc mi miejsce obok siebie.
-Wiem, poznaliśmy się w jego mieszkaniu - odparłam siadając naprzeciw chłopaka.Blond włosy kelner przyniósł moje zamówienie - Co prawda w dość nie miłych warunkach,ale zawsze coś.
- Tak - odezwał się w końcu - Tato przesadził, zresztą Dylan nie był gorszy.
- Jeszcze chwila i mógłby mieć limo pod okiem - dodałam do żartów.
- Leti -sapnął Villa - I tak już masz kłopoty
- Jeszcze nie, ojciec nie dzwonił, więc stary Rodriguez jeszcze nie widział córuni. - wyjęłam komórkę na stół - Zresztą gówno mnie obchodzi,że poniosę konsekwencje. Może robić sobie co chce,ale niech ode mnie spierdala daleko. - dodałam - bo zafunduję jej drugie limo. - siorbnęłam łyk gorącej kawy - podpisujesz kontrakt z Barcą B?
- W końcu, długo na to czekałem. - uśmiechnął się - Dopiero teraz zarząd Chelsea się zgodził.
- Widzę,że entuzjazm jest - powiedział Villa klepiąc go w plecy - I tak młody trzymaj.
- Słuchaj bynajmniej Ty się cieszysz,bo twój brat nie kipi radością. - otwarłam menu - Chodziły pogłoski,że chce do Madrytu,a stary Tello się dowiedział i zrobił dym.
- Nie dziwię się - oparł się - Rodzice pozwalali nam na wszystko, ale Dylanowi wciąż było mało.W końcu po jego skokach w bok ojciec postawił mu ultimatum. Zmądrzeje i zaczyna zarabiać na młodego grając w Barcelonie, albo zostaje w Londynie i liże dupę trenerowi, żeby tylko dostać się do wyjściowej jedenastki.
- Młodego? - spojrzałam najpierw na Tulio,a później na Alvaro.
- No Emilio, trzyletni syn Dylana. Można ująć,że zaliczył wpadkę.
- Emilio? - Zapytał Villa otwierając oczy ze zdumienia - Przecież żadna gazeta nic o tym nie pisała!
- Tato zapłacił sporą sumkę,żeby nikt się nie dowiedział.
- To ci skurczybyk! - zacisnęłam zęby - Cwaniaczek pieprzony.
- Gdzie teraz jest? - sapnął Alvaro
- Kto?
- Emilio - odłożyłam filiżankę na stół.
- Nie wiem, Dylan oddał Go matce dopóki nie ustabilizuje się w nowym klubie.
- A gdzie jest jego matka?
- Bóg wie. Raz słyszałem o Barcelonie, raz o Ameryce. Kontaktowali się wyłącznie przez telefon. Wiem  tyle,że to córka jakiegoś piłkarza.
- Dobre i to - wzruszył ramionami Villa spoglądając na mnie - Leti?
- Co? - oderwałam się od rozmyśleń - Jedno jest pewne, Dylan zaliczył tą samą wpadkę co stary Tello, czyli mają coś po sobie. 
- Nie podoba mi się to.
- I dobrze - wstałam od stolika - Dowiem się kim ona jest. - przewiesiłam torbę przez ramię - Jak już raz zaczniesz wojnę z Alcantarami, już nigdy nie zaznasz spokoju. - uśmiechnęłam się.Tulio złapał mnie za nadgarstek
-Nikomu nic nie mów,dopóki wszystko się nie wyjaśni.
-Spokojna twa rozczochrana - poczochrałam go po czuprynie - muszę lecieć, Luca coś mówił,że chce się spotkać i pogadać.- spojrzałam na zegarek - Na razie.

Zbiegłam ze schodów, wchodząc na zadaszenie jednej z ławek zeskoczyłam na zieloną murawę.Nie zwracając na krzyki Luki i całej drużyny, usiadłam na ławce trenerskiej w Ciutat Esportiva.Siedziałam wymachując nogami, gdy podszedł do mnie mister z założonymi rękoma z tyłu.
-Korki są? - spojrzał na mnie z ukosa, pokręciłam twierdząco głową.Wyrzuciłam z torby całą zawartość pokazując trenerowi fioletowe korki,w których kiedyś grałam. - Tylko tak co Rafinha się nie dowie - pokazał mi język - Thiago!Masz kopać do bramki, a nie w Ville! - ryknął do Messiego - Ja nie wiem co w niego wstąpiło, Leo był całkiem innym chłopakiem. - sapnął kręcąc głową.Zdjęłam z stóp czerwone trampki i założyłam korki.
-Thiago nadrabia za starszego Messiego. - powiedziałam wiązać sznurówkę.Poprawiłam spodenki i wbiegłam na murawę.
-Uważaj na kolano! - krzyknął za mną.Jak miałam w zwyczaju przebiegłam całe pięć boisk dookoła.
W tym czasie chłopaki zaczęli grać mały sparing pomiędzy sobą. Natomiast ja zabrałam im jedną z piłek i odsunęłam się na dalszy plan.Odbijałam piłkę z boku boiska kiedy obok mnie zjawił się Bartra z dwoma bidonami. Podał mi jednego opierając się o barierkę trybun przyglądając się.
-nigdy nie widziałeś jak odbijałam czy co? - warknęłam rzucając w niego piłką. -znajdź sobie inne zajęcie niż patrzenie na mnie.
-właśnie skończyliśmy trening i aktualnie odpoczywam - powiedział siorbiąc z bidonu - chciałem zapytać czy nadal jesteś zła?
-tak jestem zła jak cholera Bartra - ścisnęłam piąstki z całej siły - i lepiej by było żebyś sobie już poszedł. - ściągnęłam ze stóp korki i boso zaczęłam iść w stronę ławki,gdzie zostawiłam swoje rzeczy.
-dlaczego rano uciekłaś?-zapytał idąc za mną
-uciekłam? - zapytałam sama siebie - a co miałam spać z Tobą?
-jakoś wczoraj wieczorem inaczej mówiłaś. - uśmiechnął się cwanie
-wczoraj kłamałam.
-jakoś mi się nie wydaje. - wycharczał -  Chciałaś obić mordę Pati..
-to ona nie ma buzi? tylko mordę - łapałam go za słowa - skłóceni? - spojrzałam na niego z ukosa rzucając do torby sportowe obuwie. - ale wiesz gówno mnie to obchodzi - sapnęłam przewieszając przez ramie sportową torbę. - żegnam. - powiedziałam już nieco łagodniej.
-Leti jeszcze nie skończyłem! - złapał mnie za łokieć,obracając w swoją stronę - Napisałaś rano,żebym siedział cicho?
-i lepiej żebyś gęba ci się nie otworzyła - mruknęłam pod nosem
-chcę coś w zamian.
-ciekawe co - fuknęłam rozwścieczona
-to - przyciągnął mnie bliżej siebie i wpił się w moje usta.


Przez resztę dnia chodziłam jak tykająca bomba.Wieczorem spakowałam kilka rzeczy do sportowej torby i włożyłam cztery teczki,jedna z nich czekała na mój podpis pod wstępną umową na staż.Oparłam się rękoma o parapet patrząc jak Luca parkuje moim samochodem na podjeździe,gdy tylko mnie zauważył pomachał mi dłonią.Przewiesiłam sobie torbę przez ramie i zbiegłam ze schodów na parter gdzie urzędowali rodzice z babcią.Pożegnałam się z nimi informując o moich zamiarach na kilka najbliższych dni.Wychodząc z domu uderzyła we mnie fala gorącego powietrza.Luca stał oparty o maskę i rozmawiał przez telefon głupkowato się śmiejąc.Włosy spięłam w niedbały koński kucyk i wrzuciłam na tylne siedzenie samochodu torbę,którą zabierałam ze sobą wszędzie gdzie się dało.Tym razem usiadłam za kierownicą.Zaoszczędziłam sobie widoku prowadzącego Luki,który żwawo rozmawia przez telefon.
- zostaję,ale wieczorem wpadnę z Oli - powiedział wpychając głowę przez otwarte okno
- dobrze - zapięłam pas patrząc na niego -zrobić kolację?
- zamówimy coś -uśmiechnął się - David też chce przyjść.
Prychnęłam ruszając z podjazdu, wyjechałam na ulice miasta i czym prędzej udałam się do mieszkania. Zaparkowałam na podziemnym parkingu i od razu udałam się na szóste piętro.Otworzyłam drzwi rzucając torbę na kanapę w salonie, poszłam bezpośrednio do łazienki.Szybko wzięłam prysznic, owinąwszy się białym ręcznikiem stanęłam przed lustrem wysuszyłam włosy. Stanęłam przed wielką szafą i wyjęłam z niej spodnie dresowe i białą bokserkę.Chwilę po tym miałam je już na sobie,na stopy włożyłam białe skarpetki. Telefon,który leżał na łóżku wściekle za wibrował.
Chino Alba: "Poble Nou?"
Leti Alcantara: "Wpadniesz?"
Chino Alba: "Za 10 minut będziemy."
Poszłam do salonu i opanowałam nie mały bałagan,który tam panował.Poprawiałam właśnie poduszki na kanapie,gdy do mieszkania w szedł Alba z Villa, usiedli na kanapie przekomarzając się o jakiś błahy temat.
Zabrałam dwie szklanki z szklanego stołu i zaniosłam do kuchni.Wkładałam właśnie naczynia do zmywarki kiedy usłyszałam głos Alvaro.
-Dostałaś papiery na staż? - ryknął z salonu
-Jak widzisz - sapnęłam wchodząc do pomieszczenia, rzuciłam nogi czytającego warunki umowy Chino z kanapy siadając obok pomocnika.
-Wybrałaś już? - spytał dźgając mnie w brzuch, spojrzałam na niego spode łba. Nachylił się nad trzema następnymi ofertami, co chwilę mrucząc coś pod nosem, a to kręcąc głową.
- Real odpada - powiedział Chino zamykając i odkładając teczkę na dalszy plan.
- Wiadomo - fuknęłam przecierając twarz dłońmi - przecież nie przeszłabym do obozu wroga.
- City,dobra oferta - powiedział Alvaro odwracając się w moją stronę - oferują Ci staż z możliwością profesjonalnego kontraktu z klubem i wielkie zarobki.
 -To Manchester Alvaro - sapnęłam ciągnąc go w swoją stronę - w chuj daleko w dodatku w Anglii.
- Juve? - przymrużyłam oczy spoglądając na Chino, chwyciłam w dłonie poduszkę i rzuciłam w jego stronę - zdecydowanie odpada! - także jak poprzednie zamknął i odłożył na stolik.
- Zostały tylko dwie oferty. - przyciągnął mnie do siebie Villa całując w skroń - Co zrobisz?
- Nie wiem - pociągnęłam nosem - mam kilka dni, przemyślę i zdecyduję.
Przez chwilę rozmawialiśmy jeszcze o ofertach i odpaliliśmy fifę. Graliśmy rozmawiając o błahych sprawach,które z czasem przeradzały się w bardziej prywatne sprawy.
Około dwudziestej pierwszej oboje postanowili wrócić do domu tłumacząc się zmęczenie i wczesnym treningiem. Wczesnym treningiem,który zaczynał sie o trzynastej. Stałam właśnie z nimi w drzwiach kiedy z windy wyszli Luca z Oli i David. Spojrzałam gniewnie na Lucę.
-Spotkamy się jutro? - poruszyłam brwiami obejmując Alvaro w pasie widząc zdeterminowaną minę Davida uśmiechnęłam się.
-Jasne - mruknął całując mnie w czoło,pożegnałam się jeszcze z Albą i weszłam do mieszkania.

Luca siedział szepcząc coś Oli, na co tylko przytakiwała albo wybuchała gromkim śmiechem. Zaś na fotelu siedział David wściekle na mnie patrząc.Po obejrzeniu kolejnej komedii tego wieczoru, wyszłam z pustym słoikiem po nutelli..Oparłam się o blat kuchenki,kiedy do kuchni wszedł młody Bartra.Stanął naprzeciw mnie z założonymi rękoma na klatce piersiowej
-Alcantara, w co Ty sobie pogrywasz? -spytał zachrypniętym głosem - Najpierw ja,teraz Villa!
-Odpieprz się!
-A jeśli nie? - zbliżył się do mnie
-Nie radzę, to co mnie łączy z Alvaro to tylko i wyłącznie mój interes! - wysyczałam przez zaciśnięte zęby
-Moja też.
-Nie interesuj się, ja też nie czepiam się tego co wyprawiasz z Liv - wkurzyłam sie zaciskając pieści
-Jej w to nie mieszaj!
-To twoja dziewczyna - położyłam dłoń jego torsie - Chyba nie chcesz,żeby się dowiedziała z kim byłeś dzisiejszej nocy.
-Grabisz sobie - wysyczał przez zęby - Cholernie sobie grabisz. - złapał mnie mocno za nadgarstek
-I co mi zrobisz? - patrzyłam mu w oczy czując jak drętwieje mi dłoń z mocnego uścisku.
-Zakochasz się - mówiąc oparł się dłońmi o blat, uniemożliwiając mi jakąkolwiek ucieczkę. - Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy.
-Ciekawe w kim?
-We mnie - odparł uśmiechając się cwaniacko
-Popierdoliło Ci się w głowie - syknęłam - Prędzej zajdę w ciążę niż zakocham się w Tobie!
-Wpadniesz po uszy - Zbliżył się na tyle, bym poczuła  zapach jego perfum. Dłonie wplótł w moje chłodne palce i przyciągnął do siebie. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
-O ile zakład? - spytałam, patrząc na jego reakcję. Przymrużył na chwilę oczy zastanawiając się chwilę.
-O co?
-Wyjadę z Barcelony -  położyłam dłonie na brązowym blacie - Gdziekolwiek nawet do Włoch.A ty? - odwróciłam głowę w bok
-Zmienię klub - mruknął pod nosem
-Nie! - zaprotestowałam - Nie zmienisz klubu przez jakiś głupi zakład! 
-David? Chcesz zmienić klub? - spytał stojący w drzwiach Luka, a tuż za nim Oli z szklankami w dłoniach
-Coś Ty stary - trzymał mnie za rękę - Nigdy nie opuścił bym Barcelony.
-Już się bałem  - zaśmiał się
-David? - spojrzeliśmy na Oli - Pati czeka na parkingu.



_________________________________________

no i mamy nowy rozdział, trochę dłuższy niż zazwyczaj ale tak jakoś mnie naszło
i proszę!aaaaa!Bartra debiutował w barwach La Roja! 

Tymczasem z Bartrowego Instagrama. 
Mój obrońca kochany!
Z jedynym w swoim rodzaju! Wiecznym El Guaje!




Do zoba! :*









sobota, 9 listopada 2013

Charper six.

Weszłam do pokoju, odłożyłam wszystko na szafkę. Położyłam się na łóżku. Spojrzałam na zegarek na szafce przy łóżku, skazywał kilka minut po 20. Postanowiłam zacząć się przygotowywać się na imprezę.Stanęłam przed ogromną szafą zastanawiając się co założyć. Chwilę później miałam już przygotowany strój,który położyłam na łóżku. Zabrałam z szafki ręcznik i poszłam pod prysznic. Nie minęło dwadzieścia minut a stałam przed lustrem czekając aż wyschną mi włosy po szybkim prysznicu i przebrałam się.Do tego założyłam złotą bransoletkę od rodziców i byłam gotowa. Włosy podkręciłam lokówką i zrobiłam lekki makijaż. Około godziny dwudziestej drugiej wyszłam z domu, tym razem nie prosiłam nikogo aby odwiózł mnie. Droga nie zajęłam mi długo, po trzydziestu minutach byłam na miejscu.Tłumu przed klubem było mnóstwo, jednakże wiedząc,że Alvaro wraz z chłopakami już są, wślizgnęłam się do środka. Rozejrzałam się podchodząc do baru,który był podświetlany zielono-niebieskimi halogenami od spodu. Usiadłam na wysokim krześle i zamówiłam mojito. Wysoka brunetka szybko zabrała się za moje zamówienie i po chwili miała już przed sobą przeźroczysty napój wysokoprocentowy z zielonymi dodatkami i żółto-zieloną rurką. Uśmiechnęłam się mrawo popijając je, wtedy ich zauważyłam. Siedzieli niedaleko baru w jednej z największych lóż w całym klubie.Zabrałam szkło z napoje z blatu i podążyłam w stronę loży. Przystanęłam opierając się o filar ciurkiem wypiłam zawartość szklanki.
-Alba! - krzyknęłam ciągnąc go za rękaw białej koszuli - a ze mną się już nie napijesz? - spytałam odkładając na stół naczynie.
-Z tobą? Zawsze. - ruchem ręki zawołał kelnera. Przywitałam się z wszystkimi i usiadłam pomiędzy Alvaro, a Bryanem Rodriguezem,który był pochłonięty rozmową z blond włosą dziewczyną. Chino zamówił kolejkę na swój koszt, nie minęła minuta a przy naszym stoliku zjawiła się czarnowłosa kelnerka z tacą. Postawiła wszystko na stoliku i zanim już odeszła wznieśliśmy pierwszy toast. Później kolejny i kolejny. Wlewaliśmy w siebie krople magicznego trunku niczym sok z gumi jagód,który dodawał nam energii. Siedziałam żwawo rozmawiając z chłopakami, gdy w lokalu pojawił się Luca wraz z Davidem.Wstałam i odciągnęłam mizdrzącego się Chino od jakieś panienki.
-Mieliśmy być sami. - syknęłam
-No i w czym problem? - spojrzał na mnie zgniewany
-W tym - wskazałam palcem na rozglądających się chłopaków - Chino obiecałeś..
-Spokojna twa.. rozczochrana głowa..
Jego gadanie doprowadziło mnie do szału, postanowiłam nie przejmować się faktem,że kilka lóż dalej siedzi Luca z Oli i David z swoją landryną. Oboje nie wiedzieli,że tutaj jestem więc to mnie uspakajało. Złapałam do rąk kolejnego kieliszka tego wieczoru i wraz z Alvaro stuknęliśmy nawzajem w szkło. Jednym duszkiem wypiłam całą zawartość kieliszka, co poskutkowało chwilowym pieczeniem w przełyku. Nie minęłam chwila a mój kompan wyrwał mnie na parkiet. Muzyka dudniła nas w uszach,ale mimo tego nie potrafiłam mu odmówić.Obrócił mnie wokół własnej osi,gdy wkroczyliśmy na wysoki podest. Położył mi dłonie na biodrach i zaczął tańczyć. Kilka piosenek i mogłam śmiało stwierdzić,że z Villi jest znakomity tancerz, udowadniał to przy każdym kawałku puszczanym przez DJ'a. Wróciliśmy do loży śmiejąc się z samych siebie, opadliśmy na kanapę i po raz setny Alba postawił kolejkę, jednak ja tym razem skapitulowałam odmawiając trunku. Zmęczona przytuliłam się do rozgrzanego alvarowego ramienia, opierając głowę na jego klatce piersiowej.Przymknęłam oczy,by zaraz znów je otworzyć. Mrugnęłam kilka razy widząc stojącego Lucę z Olivią i Davida z Pati Rodriguez. Bliźniaczka Bryana.Wbiłam swoje czarne paznokcie w udo Villi, natychmiastowo przyciągnął mnie bliżej siebie całując w czubek nosa. Spojrzałam w jego oczy i widziałam ten błysk,który zawsze towarzyszył mu kiedy spędzaliśmy razem czas. W dziwnych okolicznościach muzyka przez momencie ucichła i usłyszałam jak rodzeństwo Rodriguez kłócą się o.. mnie!
-Jesteś idiotą Bryan! - wytknęła mu - upiliście ją i co teraz? - spojrzała na mnie - przeleci ją Villa! - złapałam co to miałam pod ręką i tak po prostu rzuciłam w nią. Mój umysł zarejestrował tylko to,że David odsunął się gdy ona upadała, a reszta zaczęłam rechotać.
-Pijana to ja jestem,ale nie dam się przelecieć własnemu przyjacielowi! - krzyknęłam na jej głową. Zabrałam z stolika prawie pełną butelkę wódki,którą przyniósł Chino. Przeskoczyłam przez oparcia kanap i zaczęłam przeciskać się przez tańczący tłum. Kątem oka dostrzegłam,że cała trójka rusza za mną wraz z Bartrą. Tył zwrot Leti!Wyszłam na zewnątrz fala gorącego powietrza uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą.Przebiegłam na drugą stronę ulicy, idąc w stronę Parku Guell. Nie interesowałam się tym,że przeze mnie największe oczko w głowie wszystkich zawodników Barcelony będzie mieć śliwę pod okiem. Nie interesowało mnie nic!Szłam co chwilę patrząc na butelkę,którą zabrałam z klubu.Zatrzymałam się rzucając nią w ogromny mur przede mną.


Siedziałam oparta o mur, a wokół mnie leżało rozbite szkło.Z oczu płynęły mi łzy, nagle zza rogu wyszła czarna postać,która z czasem zbliżała się coraz bardziej. Przede mną stanął on. Ten,którego nie chciałam widzieć.Spojrzałam na niego, jego oczy były wbite w punkt lekko nad moją głową.
-Po co tutaj przyszedłeś? - wrzasnęłam z łzami w oczach - Idź, wracaj do niej! - syknęłam zła. Przykucnął przede mną i ścisnął moje ramiona. Jedną ręką oparł się o budynek, natomiast drugą próbował mnie zatrzymać, gdy chciałam wyrwać się z jego objęć.Kasztanowymi,zaszklonymi tęczówkami spojrzałam w jego zimne, brązowe oczy,które poważnie spoglądały na mnie.- Zostaw mnie - wyszeptałam kryjąc twarz w dłoniach.Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem, przytulił mnie mocno tak abym mogła poczuć to bezpieczeństwo w jego ramionach. -Nie powodzi Ci się z nią? Dowiedziała się,że obracasz inne panienki na boku? Dlatego? - powiedziałam dotkliwie odbierając jego milczenie.
-Po prostu nie mogę, obiecałem Luce,że znajdę Cię.
-Nie możesz bo co? może bawicie się w związek medialny? ukartowaliście sobie wszystko po to aby zyskać sławę? - instynktownie odwróciłam się w drugą stronę -Brawo Bartra,udało wam się. Ale wiesz,że jutro cała Barcelona będzie sapać o tym incydencie.Nie zostawią na was suchej nitki,nic! David a szczególnie na Tobie idioto! -rzuciłam cicho.Podniósł moją głowę do góry patrząc mi prosto w oczy, przybliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi a ja miałam wrażenie,że zaraz nogi złamią mi się na pół.
-chciałem Cię przeprosić za nią -oparł czoło o moje, patrząc mi prosto w oczy -nie lubisz jej prawda? - przejechał opuszkami palców po moim policzku, skinęłam głową zgodnie z prawdą.
-Mało powiedziane Bartra - przerwałam mu - Przysięgam na drugi raz oberwie mocniej. - syknęłam patrząc mu w oczy - i ani nie waż mi jej przepraszać,bo zasłużyła.
-Nawet nie raczyłem zaczynać tego tematu bo wiedziałem,że nie przeprosisz. Nie ma co Alcantara ale charakterek to ty masz.- pocałował mnie przelotnie w usta, natychmiastowo odepchnęłam go delikatnie od siebie
-Te Bartra, całuj swoją dziewczynę! - sapnęłam pod nosem - po za tym my się nie lubimy i wolę,żeby tak zostało. - zamachałam rękami.
-nie nawiedzimy - poprawił mnie - ale chodź już. - złapał mnie za dłoń,prowadząc na drugi koniec ulicy.





____________________________________

Halo, w końcu odzyskałam bynajmniej laptop i jestem w stanie dodawać rozdziały.
Mam wrażenie,że trochę za szybko toczy się akcja.Rozdział sprawdzony, chyba nie
pominęłam żadnej literówki, a jeśli tak to z góry przepraszam! Wracam do kończenia 
projektu na WOS! Do zoba! :)

PS1. Bartra-Puyol duet na Betis.


PS2. Musiałam je dodać.