niedziela, 20 października 2013

charper four.



Przeklinałam w duchu ojca Luki, wchodząc ponownie do mieszkania od razu poszłam do sypialni brata, gdzie położyłam się na łóżku. Poprawiłam zgniecione poduszki, kładąc się na nich wpatrywałam się ślepo w sufit. Co chwilę obracając w ręku komórkę miałam nadzieję,że zaraz zadzwoni do mnie Olivia i powie,że Luca siedzi u niej. Jednakże tak się nie działo, bałam się o niego i to bardzo. David wszedł do sypialni i bez słowa położył się obok mnie. Wiedział,że to nieodpowiadania chwila na nasze kłótnie o byle błahostkę. W takich chwilach mogłam na niego liczyć. Słyszałam tylko jak oddycha coraz płytszej. Przytuliłam twarz do poduszki, która otulała zapach perfum Luki. Przymknęłam oczy. Obudziłam się gdzieś po 3 godzinach. Poczułam pod głową coś, co na pewno nie było poduszką. Leżałam na jego klatce piersiowej przykryta po uszy kołdrą. Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu, przetarłam oczy i usiadłam na łóżku łapiąc w dłonie komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz 'Luka dzwoni'' odebrałam
-Gdzie jesteś? - zapytałam drżącym głosem.
-Przyjedź z Davidem..
-Gdzie? - przerwałam mu
-Na Bogatell - powiedział i rozłączył się. Siedziałam chwilę w osłupieniu, ocknęłam się dopiero gdy David szturchnął mnie łokciem. Patrzyłam na niego.
-Jedziemy na Bogatell - powiedziałam wstając z łóżka weszłam do łazienki. Pośpiesznie umyłam twarz,złapałam pierwszą lepszą bluzę,która leżała na fotelu i wyszłam zaraz za Bartrą. Weszliśmy do salonu, w którym nic się nie zmieniło odkąd Luca pojechał.
-Tatku  kluczyki? - spytałam przytrzymując się rękoma o oparcie fotela na,którym siedział stary Bartra.  David stał za mną. Czułam jak wszystko w nim wre na sam widok Dylana.
-Po co ci? - powiedział wyjmując je z kieszeni spodni.
-Jedziemy do Luki.
-Jadę z wami - wyrwał się Cristian,który do tej pory stał cicho wpatrując się w widoki za oknem.
-Chyba pobiegniesz za nami - wkurzyłam się - Nie wystarcza panu,że pojechał nie wiadomo gdzie w środku nocy w dodatku zmęczony po meczu? Mało panu,żeby jeszcze sobie coś zrobił? - złapałam kluczyki,które rzucił mi tato - Dam znać co z nim - powiedziałam na odchodne. Odszukaliśmy na parkingu czarnego mercedesa rodziców. Dłonie trzęsły mi się niesamowicie,widząc to David zabrał mi kluczyki z rąk.
-Ja poprowadzę - powiedział cicho otwierając mi drzwi z strony pasażera.


Przytaknęłam głową siadając, zapinałam pasy kiedy po drugiej stronie umiejscowił się przyjaciel mojego brata. Uruchomił silnik i już po chwili mknęliśmy po ulicach Barcelony słuchając radia. Nerwowo ściągałam końce czarno-niebieskiej  bluzy w dłoniach.Popatrzyłam na Davida z ukosa widać było,że także się martwił. Cieszyłam się z jednej strony, że Luca ma takiego przyjaciela i mimo tego z czasami mam ochotę udusić go to na swój sposób go lubię, a on mnie. Jednakże oboje nie pokazujemy tego, bo wtedy mógłby być armagedon w domach Alcantara-Bartra. Któż wie co wymyślili by nasi ojcowie związku z nami. Nawet nie zwracałam uwagi na to, że przez cały czas David patrzył raz na mnie raz na ulicę. Zatrzymał się na czerwonym świetle, ściszył nieco radio. Odwrócił głowę w moją stronę lewą rękę miał na drążku biegów, a prawą kurczowo trzymał kierownicę
.-skąd masz moją bluzę?- chwycił za kawałek materiału patrząc na mnie
-to twoja? - zdziwiłam się - leżała w łazience,jeżeli chcesz zdejmę ją - złapałam za wykończenia.
-nie - zaprotestował - ślicznie w niej wyglądasz - mruknął pod nosem ruszając. Nie powiem uśmiechnęłam się bo to pierwszy komplement,który padł z jego ust w moją stronę. Zatrzymał się na parkingu, oparł obiema rękami kierownicę. Szukał wzrokiem auta Luki. Stał oparty o maskę. David wyszedł z samochodu, a ja zaraz za nim. W migiem stanęłam obok niego. Rozglądając się po okolicy doszłam do wniosku, że oprócz 'bezpańskich' aut był sam. Podeszliśmy bliżej w dłoni trzymał komórkę. Obracając ją co chwilę. Zatrzymałam się przed nim, widziałam w jego oczach łzy. Wiedziałam,że jest to dla niego ciężka sprawa. Cierpiał, chociaż tego nie okazywał. W dodatku całą sprawę pogorszył jego przyrodni brat mówiąc,że Cris nie prosił się o niego. Przymknął oczy krzyżując na klatce piersiowej ręce. Przenosiłam wzrok raz na Lukę, raz na Davida który stał z rękoma w kieszeni. Butem grzebał w niewielkiej ilości piasku na parkingu. Staliśmy w ciszy,dopóki komórka Luci nie zaczęła dzwonić. Ukradkiem zauważyłam,że to kolejna wiadomość od Olivii widocznie i ona zamartwiała się o niego.Otworzył drzwi do samochodu wrzucając do niego komórkę,zdjął z siebie bluzę  rzucając ją na tylne siedzenie. Bartra nie odezwał się ani słowem wiedząc,że zaczynając temat ojca zezłościł by się jeszcze bardziej. Kopnęłam w jego stronę niewielki kamyk, podniósł wzrok na mnie. Kiwnęłam głową na Lukę,który usiadł na ławce.
-Wiesz,że to nieodpowiedni moment - mruknął ze złością
-W końcu ktoś musi z nim pogadać, a skoro jesteś jego przyjacielem to jak najbardziej powinieneś.
-A ty jego siostrą
-I dlatego właśnie to robię idioto - syknęłam przez zęby zmierzając ku Luce.Siedział chowając twarz w dłoniach. Usiadłam obok niego przytulając się do jego ramienia, obok mnie po chwili zjawił się David siadając z kamienną twarzą, posłał mi przepraszające spojrzenie na co tylko skinęłam głową.
-Mógł nie przyjeżdżać - powiedział w końcu.
-Zależy mu.
-Na czym? - spojrzał na mnie - Powiedź na czym mu zależy? Bo jakoś zbytnio nie okazywał tego. 
-Nikt nie mówił,że będzie łatwo. - spojrzałam na niego.


-*********************-


Z racji z tego,że dzisiaj jest niedziela i mam dzień dobroci,wstawiam rozdział.
Wczoraj podzieliliśmy się punktami z Osasuną.
Dobre wiadomości płyną z Barcelony!

 Po pierwsze: Welcome back crack!


Po drugie: Jejciu Cristian tatusiem. *.*

Miłego czytania, do zoba! 



2 komentarze:

  1. No, no wiadome :D Puyiego już nigdzie nie oddamy :D
    Jakoś tutaj w tym opowiadaniu sprawiłaś, że nie lubię starego Tello :D
    I domagam się więcej Rafy, a no i może wujcio Thiago się pojawi? speszjal for mi? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinek świetny! :D niech następny będzie dłuższy i żeby było więcej w nim Leti i Bartry!!!!!

    OdpowiedzUsuń