czwartek, 3 października 2013

charper two.

28 marca 2039rok.

Obudziłam się około południa. Był słoneczny,letni dzień. Wygramoliłam się z hotelowego łóżka. Stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w błękitne niebo. Przypominając sobie wczorajszą powitalną imprezę,którą zorganizowali mi chłopaki. Byłam im bardzo wdzięczna, w końcu po czterech latach rozłąki przyjęli mnie z otwartymi ramionami i chwała im za to. Wyjęłam z torby ciuchy,które zaraz po prysznicu narzuciłam na siebie. Zostawiając w pokoju totalny armagedon powędrowałam do pokoju brata, chowając do kieszeni czarnych spodni kartę hotelową. Otworzyłam drzwi i niczym piorun wparowałam do środka. Siedział wraz z Bartrą z padami w dłoniach, a w okół nich walały się butelki po wodzie mineralnej. Wcisnęłam się pomiędzy nich, żaden z nich nawet nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Przyglądałam się ich grze dopóki po raz kolejny David nie wbił piłki w bramkę Luki.
- Nie ma co, ale główek do picia to Wy nie macie - śmiejąc się wyrwałam Luce pada ,włączyłam grę od nowa.
- Śmieszne no nie? - zaczął Bartra - Leticia piła równo z nami, a patrz! Nic jej nie ma! - prychnął patrząc w ekran plazmowego telewizora.
- Po pierwsze Leti głąbie! Czy to tak trudno zrozumieć? - szturchnęłam go łokciem - A po drugie mam swój rozum i wiem kiedy przystopować. 
- Ta jasne.
- To,że akurat Ty wlewasz w siebie hektolitry wódki nie oznacza,że ja także muszę! - fuknęłam zła - Gdyby nie ja i Alvaro, Bóg wie gdzie byście spali w nocy. Wlekliście się za jakimiś szmatami po calutkim Madrycie! Ciekawe co by powiedział stary Bartra na to.
- Nie mieszaj mojego ojca do tego! - spojrzał na mnie groźnie - Mogę wlewać w siebie tyle ile mi się zamarzy i nie powinno Cię to interesować nawet w najmniejszym stopniu!I to czy uganiam się za jakąś szmatą tym bardziej! - warknął w moją stronę.
- Przez cztery lata nic się nie zmieniłeś. Dalej jesteś takim samym dupkiem jakim byłeś - wstałam patrząc na niego z góry - Ale wiesz co? Gówno mnie to obchodzi to twoje chlanie, cóż to nie mnie zobaczy trener w przepitym ryjem.
- Daruj sobie te głupie gdakanie  - również wstał - Nie zagram wiesz czemu? Bo mister kieruje się Tobą! Za każdym razem kiedy zjawiałaś się w Barcelonie słuchał Ciebie, wyłączał mnie z kadry, odsyłał na trybuny, a kiedy znów wyjechałaś wszystko wracało do normy! Przez Ciebie wypożyczyli mnie do Malagi, a kiedy tam dostawałem minuty ściągnęli mnie znów! 
- Gdyby nie moje drune rady, dalej siedziałbyś na wypożyczeniu! - wrzasnęłam - To ja podsunęłam pomysł na Twój i Luki kontrakt! - wskazałam na brata.
- Na cholerę to robisz?
-Bo chcę,żebyście oboje coś osiągnęli grając w piłkę!  zacisnęłam dłonie w piąstki - Nie rozumiesz? Skończył byś jak Emilio, sprzedali by Cię na wyspy! Gdybym nie wymuszała presji na ojcu twojego powrotu, a Luce dodatkowe treningi gówno mielibyście z tego kontraktu! Robię to wszystko dla Waszego dobra, ale oczywiście pan David 'zapatrzony w siebie' Bartra ma wszystko w dupie!
-Mogłabyś grać, gdybyś nie wsiadła do auta Sergio!Ostrzegałem Cię,że to się źle skończy! Ale po co mnie słuchać, przecież Ty wiesz lepiej - rozłożył ręce - ale gdybyś nie zapięła pasów, już dawno leżałabyś wąchając kwiatki od spodu! -ryknął ściskając dłonie, dopiero po chwili uświadomił sobie co powiedział widząc spływające łzy po moich policzkach -Przepraszam Leti, ja na prawdę nie chciałem. - podszedł do mnie. Wyminęłam go ocierając łzy z policzka.
-Chciałeś jak najbardziej David - spojrzałam na niego mają kolejne łzy w oczach - I nie martw się masz gwarantowane miejsce w pierwszym składzie na mecz- powiedziałam wychodząc. 
-Przegiąłeś stary i to równo - sapnął Luka.



Luka dorwał mnie przy windzie przytulając do siebie. Nie odezwał się ani słowem. Wiedział,że to nie odpowiedni moment na rozmowę. Sam również wiedział,że po raz enty przegiął David. Zresztą sam miał już dość naszych ciągłych kłótni za przeproszeniem o byle gówno. Nie raz powtarzał mi,żebym przestałam przedrzeźniać Bartrę. Jednakże sprawiało mi to niezłą frajdę. Codziennie sprzeczki doprowadzały go do szału, wtedy wolał siedzieć cicho i nie wtrącać się w to. Dlatego, gdy już razem mieliśmy gdzieś wyskoczyć wolał zabrać ze sobą Oli, z którą obydwoje zachowujemy się jak należy. Zjechaliśmy na parter, pośpiesznie wyszłam z windy wpadając przypadkowo na chłopaków z drużyny. Chcieli zabrać Lukę ze sobą. Tłumaczył im o moim złym samopoczuciu. Szłam małymi alejkami w pobliskim parku niedaleko budynku. Wyjęłam z kieszeni szortów paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Jedyną rzeczą,którą nikt o mnie nie wie to to,że od wyjścia z szpitala zaczęłam palić. Nawet Luca,któremu o wszystkim mówiłam nie wiedział. Usiadłam na metalowej ławce, przyciągnęłam do klatki piersiowej kolana. Zaciągnęłam się. Kilka porządnych buchów sprawiło,że ulżyło mi. Zagasiłam niedopałek o żelazną ramę czarnej ławeczki , gdy Luka przysiadł się obok mnie. 
-Palisz? - spytał pokazując na peta leżącego w trawie.
-Okazyjnie - wymamrotałam - na przykład,gdy wkurwi mnie David. 
-Wiesz dobre,że nie powinnaś
-A co mi pozostało? - spojrzałam na niego, czując napływające łzy pod powieki - Sam słyszałeś,że powinnam być na miejscu Sergio. 
-Leti. - przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając - David ma trudny charakter, oboje go macie - poprawił się - Nie chciał,żeby tak wyszło. 
-Ale wyszło całkiem na odwrót. - spojrzałam na niego - nie usprawiedliwiaj Go.. - chciałam kontynuować,ale dostał wiadomość.Wyjął z kieszeni spodni komórkę, odczytał. Podniosłam nieco głowę do góry tak abym mogła patrzeć na niego. -Bro co jest? - Patrzyłam jak robi się czerwony jak wiśnia.
-Cristian przylatuje do Barcelony - sapnął zły. 
-Wiedziałeś,że wkrótce wróci - mruknęłam - powinieneś się cieszyć. 
-Tryskam radością - spojrzał na mnie, wyczułam tą nutkę sarkazmu w jego głosie.
-Wraca na stare śmieci.
-Dokładnie - prychnął.
-Brakuje Ci go prawda? - spojrzałam na niego
-Sam nie wiem -sapnął - Bądź co bądź jest moim biologicznym ojcem,ale zjawiać się z dnia na dzień przypominając sobie o mnie, to lekka przesada.
-Przecież mama nie dzwoniła od dwóch dni.
-Tato Leti.. - podał mi komórkę,którą od dłużej chwili trzymał w dłoniach. 
Tata Alcantara : 'Młody!Twój tato wraca z rodziną na stałe, Dylan został wypożyczony z możliwym transferem na przyszły sezon. Deja vu? Chce rozmawiać z tobą. Nie mów nic mamie jak zadzwoni bądź zaskoczony! Masz wygrać  jutrzejszy mecz kapitanie! R.'
-Dobrze,że nie pomocnik miałbyś konkurencję.- oddałam mu ją.
-Tutaj nie chodzi o konkurencję w drużynie - uniósł się trochę - tutaj chodzi o tatę,gdyby nie on nigdy nie zagrał by w Barcelonie,wybrał by Real.
-Cristian chce,aby poszedł w jego ślady?
-Dokładnie. - podniósł się z ławki - Miesiąc temu był na testach w Madrycie.
-I? - również wstałam
-Starszy dowiedział się z gazet i zrobił mu dym.
-Rodzice postawili mu ultimatum albo wybierze Barcelonę,albo gra dalej w rezerwach Chelsea? -spytałam,ba raczej stwierdziłam
-I wybrał - prychnął kierując się w stronę hotelu.

2 komentarze:

  1. Ciekawie!
    Nieźle pogmatwane i pomieszane z Tello seniorem, ale nie mogę się doczekać co z tego wyniknie!
    Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pomieszałaś nieźle,ale ciekawie Ci to wyszło. :) David powinien się zastanowić co mówić,a nie swoją głupią gadką ranić.
    Czekam na kolejny i powiadamiaj mnie. :) Jak pisałaś w notce z bohaterami,to zostawiam swój twitter @ewicule ;)

    OdpowiedzUsuń